poniedziałek, 29 października 2012

10/28/2012

Przeżyłam sobotni najzd rodziny Franka, chociaż sushi master spóźnił się ponad godzinę, a najstarszemu wujkowi coś się pomyliło i przyjechał prawie godzinę za wcześnie, a ja w proszku, to znaczy w majtkach w łazience. Potem okazało się, że zdecydowana większość rodziny nie jada sushi więc moje sałatki i kurczak w sosie tyriaki ratowały sytuację. Białe wino też ratowało sytuację. Brat Franka przyjechał z żoną i odgrywali komedię, mama Franka na wejściu zarządała whiskey, a ojciec zalał nam stół parafiną, bo uparł się zdmuchnie świeczki. Na koniec został nam zapas wasabi na najbliższe dwa lata.
W Polsce atak zimy, a ja wczoraj sprzątałam taras w krótkim rękawku. Dziś już nie ma 23 stopni, ale 9 to nie -4. Dlatego lubie Bukareszt, tylko niebo dziś takie szare i mi jest szaro i szukam dziury w całym, nie lubię tak.

2 komentarze:

  1. Jak z nam zycie, z tego Wietnamu przywiozłaś kilka przepisów, co?? Nie bądź niedobra i podziel się!!!-;)))
    Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepisów jako takich nie przywiozłam, ale pałeczki i przyprawy tak :) Chociaż moja mama mówi, że u nas też takie są i to żadna rewelacja. A do tego w Carrefourze kupuję chiński makaron ryżowy pakowany w Polsce ;) Ot i sekret ;)

      Usuń