czwartek, 19 grudnia 2013

12/19/2013

Trochę gonię, ale wyrabiam się. Piersi z kaczki w czerwonym winie rewelacyjne, ale tej sałatki z krewetkami i surimi już nie powtórzę, nie była zła, ale myślałam, że będzie smakować inaczej. Menu na wigilię ułożyłam, w niedzielę przyjeżdżają rodzice, mama ze śledziami w walizce i bigosem, jak jej te śledzie popłyną, to nic nie powiem, ale przecież trzeba myśleć pozytywnie.

Wczoraj w przedszkolu mieliśmy Sarbare de Craciun, czyli przedstawienie z okazji Świąt (nie, nie Jasełka), Sandra w przebraniu czerwonego kapturka mówiła wierszyk, wzruszyłam się. A rodzice, jak zawsze niezadowoleni, że za mało miejsca, że drogo, że za gorąco, że niewygodnie, może i jest w tym gadaniu trochę racji, ale czy to jest najważniejsze? Czy za rok mamy wynająć teatr i czy koniecznie narodowy?

A dziś mgła i korki, rano wydawało mi się, że pada śnieg, ale to jednak mgła.

środa, 11 grudnia 2013

12/11/2013

No właśnie, najważniejsze to się nie poddawać...
Układam menu na sobotę i robię listę zakupów, nie jest tak prosto, bo okazało się, że niektórzy z naszych gości poszczą przed Bożym Narodzeniem, a taki post w kościele prawosławnym to nie w kij dmuchał, nie wolno sera, ani jajek, a ryby dozwolone tylko niektóre. Skomplikowane to.

Znalazły się bagaże Franka! Co prawda grzebali w nich amerykańscy celnicy, ale grzecznie zostawili list, że dziękują za współpracę i nic nie zginęło, Święty Mikołaj obdarował więc mnie prezentami, zupełnie nieświętą bielizną i aseksualnymi skarpetkami, to chyba dla równowagi.

A teraz pytanie kulinarne za 127 punktów: Czy ktoś z Was moi drodzy robił kiedyś taką sałatkę: krewstki (koktajlowe), surmii, ananas, kukurydza, czosnek plus majonez? Jeśli tak to poproszę o informację, jakie powinny być proporcje składników i czy dorzucić jeszcze do tego koperek, czy to już będzie przesada?

Magda, Ty na wigilię robisz jakieś takie niekonwencjonalne cuda, podpowiedz mi coś proszę, bo brakuje mi inwencji, a przede mną trzy kolacje do wydania i na koniec wigilia.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

12/09/2013

Sytuacja tak jakby się uspokoiła, wujek pochowany, nowe ubezpieczenie załatwione, Franek wrócił mimo zamieci w Dallas, bez bagaży, ale i one w końcu dolecą, powinnam cieszyć się tą chwilą zanim nadejdzie świąteczny huragan. Za tydzień test z rumuńskiego, a w weekend goście, goście, nie mam jeszcze pomysłu na menu, a kiedy zakupy, kiedy sprzątanie, choinka, lampki? Dziś nie jestem na to gotowa, jeszcze nie, dobrze, że chociaż wyszło słońce, znalazła się też moja rękawiczka, w Ploiesti, daleko cholera, ale to dobry znak, nie?

środa, 4 grudnia 2013

12/04/2013

Nie rozumiem.

Wielu rzeczy nie rozumiem, niektóre próbuję, innych nawet nie dotykam, ale czasami nie sposób obejść i nie zauważyć i tym razem tak właśnie jest, bo chodzi o samochód rodziców Franka. Samochód, którym miałam stłuczkę i który został naprawiony za pieniądze z autocasco, bardzo dobrze naprawiony w renomowanym serwisie i nie rozumiem dlaczego teraz ONI zamartwiają się i deliberują nad kosztami naprawy, ile by nie kosztowało, wszystko poszło z ubezpieczenia. Chyba po to kupujemy ubezpieczenie, żeby w razie czego, ubezpieczyciel pokrył koszty naprawy, prawda? A może się mylę? Od sześciu godzin uczestniczę w beznadziejnej dyskusji pod tytułem: "Po co to wszystko? I po co przepłacać i że to gruba przesada". Przecież nie zapłacili ani grosza! Nowe ubezpieczenie też kupimy my, nie rozumiem, po co zużywamy energię na bezsensowne dyskusje, po co szarpiemy sobie nerwy. Ja i tak się nie znam, ale szkoda mi kolegi Franka, który to wszystko szczęśliwie załatwił, a teraz jest posądzany o nie wiadomo jakie oszustwa.

Ale nie czas na kłótnie... ten wujek, co go potrącił samochód, dziś zmarł i, o ironio, nie podczas kolejnej operacji, która go czekała, tylko zakrztusił się wymiocinami i udusił, w szpitalu, makabra.

Niech ten Franek już wróci i mnie przytuli, bo ciągnę na rezerwie.

wtorek, 3 grudnia 2013

12/03/2013

Dwa zera, dwie jedynki, dwie dwójki i dwie trójki w dzisiejszej dacie, czy to coś znaczy? Znaczy tyle, że się zryczałam, nie wiem czy potrzebnie, czy nie, oczy mam spuchnięte strasznie. I co jest ważniejsze słowa, czy czyny? Co jest prawdziwsze gesty, czy słowa?