środa, 27 marca 2013

03/27/2013

Holendrzy dokopali Rumunom 4:0, dyskusje o kondycji piłki nożnej są mniej więcej takie same jak w Polsce, ale i tak nic się nie zmienia. Także luz. Śnieg leży, mokry ale leży, na sobotę zapowiadają 17 stopni, ale to tak jakby mnie nie dotyczy. Wracając do wczorajszej Iwonki, ona ma chłopaka, mieszka gdzieś na drugim końcu świata i widują się raz na dwa lata. Powiem szczerze, że Iwonka wywołuje we mnie mieszane uczucia, bo z jednej strony chciałabym ją kopnąć w dupsko i powiedzieć, zrób coś ze sobą dziewczyno, masz dopiero 25 lat, a wyglądasz jak moja starsza siostra! A z drugiej strony, dlaczego? Czy mam do tego prawo? Przecież to jej życie i wybory. Wtrącać się, czy nie wtrącać, oto jest pytanie. A tym czasem, trzeba zacząć myśleć o mazurkach.

wtorek, 26 marca 2013

03/26/2013

Abstrahując od śniegu, meczu Rumunia-Holandia i innych codziennych upierdliwości dopadło mnie pytanie: Czy naprawdę kobieta musi być po pierwsze atrakcyjna, a po drugie wszystko inne? Wygląd kobiety ma wpływ, na jej karierę, życie rodzinne, towarzyskie, że o seksualnym nie wspomnę. Są wyjątki, oczywiście, ale to te nieliczne silne charaktery, które niejednokrotnie zapisały się, albo zapiszą na kartach historii. A reszta? Masa? Ogół znaczy? Tak mi się zebrało, bo mam koleżankę Iwonkę, miła dziewczyna, niezwykle rzetelna, punktualna, pracowita, sumienna i nie wiem co jeszcze, ale niestety wygląda jak skrzyżowanie krowy z hipopotamem na dodatek z permanentnie tłustymi włosami. I co z tego że jest dobra, nikt nie chce jej wysyłać na ważne spotkania, konferencje, wywiady, bo wygląda... no właśnie, nie wygląda reprezentacyjnie. A to nie powinno się liczyć, ale liczy się, niestety. Może nawet bardziej niż kiedyś. Iwonce jest wszystko jedno, bo ma charakter jagnięcia, przynajmniej na pierwszy i drugi rzut oka, a mnie to wkurza. Tym bardziej, że wszyscy szefowie to panowie, no więc wiadomo, że każdy facet na moje (retoryczne) pytanie odpowie, że tak, kobieta po pierwsze musi być atrakcyjna. Dlaczego? bo jest kobietą. A Facet? A facet to różnie. No właśnie...

03/26/2013

Dziś w nocy spadł śnieg! Wyobrażacie sobie? Pewnie, tak, bo pół Polski pod śniegiem, ale tutaj śnieg pod koniec marca dziwi tak, jak u nas pod koniec kwietnia, chociaż sama pamiętam zadymkę w weekend majowy, ale to była jednak anomalia. Tak więc spadł i sparaliżował całe miasto, tak że pozamykali szkoły. Ale to jeszcze nic, bo wczoraj tak się zagapiliśmy na najnowszy film Tarantino, że o mało nie spaliliśmy chałupy, bo wyskoczyły kawałki drewienka z kominka i zjarały parkiet. Nie wiem jakim cudem Franek zachowuje w takich sytuacjach stoicki spokój, naprawdę ale to dobrze na mnie działa, no bo co, mam usiąść i płakać? Musimy wymienić ten zjarany fragment i tyle... w internecie mówią, że to możliwe, zobaczymy co powiedzą rumuńscy fachowcy.

poniedziałek, 25 marca 2013

03/25/2013

Tak się chwaliłam, że u mnie to już ho, ho wiosna i kwitną forsycje, a tu proszę bardzo jeden stopień i to na minusie. Martwię się o magnolię, bo jak tak dalej pójdzie to wymarzną jej wszystkie kwiatki. Szkoda, ale z drugiej strony nie grozi mi szok termiczny, jak przylecę do Polski, także nie ma tego złego.

A poza tym to co? Kino. Al Pacino, ciągle fajny, nawet jak gra niedomytego, podstarzałego gangstera. Chociaż bardziej mi się podobało jak Colin Firth dostawał po gębie w Gambicie i to, że Cameron Diaz wygląda jednak na swoje 40 lat, mimo niezmiennie zgrabnych ud. To tyle jeśli chodzi o weekend. Ciekawi mnie Viehicle 19, ale to może jutro, bo Rumunia gra z Holandią więc i tak nie uświadczę Franka w domu.

Droga Pani Kudłata, przywieźć Ci sery? Daj znać do jutra (najlepiej smsem), bo ostatnie zakupy będę robiła w środę.

piątek, 22 marca 2013

03/22/2013

Czy to normalne, że w środku mam kilka osobowości, czy to już roztrojenie jaźni? Spieram się sama ze sobą: czy powinnam kruszyć kopie i rozlewać krew, czy olać to wszystko, leżeć na łące i ładnie pachnieć? Konformizm, czy lenistwo? A może jestem po prostu mądrzejsza niż kiedyś i potrafię dostrzec te ważniejsze rzeczy? Nie wiem.

Pada deszcz, wiosenny, ale jakoś tak mało wesoły dziś.

czwartek, 21 marca 2013

03/21/2013

Za tydzień o tej porze... będzie mi zapewne marzła dupa w Polsce, ale i tak się cieszę, choć u mnie lada dzień zakwitnie magnolia, a ja nie jestem gotowa na powrót zimy, nie. Chyba rozpocznę jakąś terapię już teraz, żeby uniknąć szoku.

Podobno nawet nad Wisłą podali, że w Rumunii mamy radioaktywne mleko, więc moja mama oczywiście  panikuje, a ja nie wiem co o tym myśleć, bo nie wiem ile w tym prawdy. Nie wiem też, czy mogę zaufać temu chłopu, od którego ostatnio kupowałam "prawdziwe" sery, bo czy on je w ogóle na cokolwiek bada? Czy w dzisiejszych czasach istnieje nierakotwórcza żywność? A może to wszystko koncerny farmaceutyczne? Trują nas, żeby potem leczyć? Zagalopowałam się? Czy UFO mnie słyszy? Możecie to sprawdzić?

środa, 20 marca 2013

03/20/2013

Dziś rano, mniej więcej o 7.45, po dwóch latach mieszkania w tym domu okazało się, że mamy widok na góry. Nie, nie jestem pijana, nie mam też kaca, spałam dobrze, nie mam przywidzeń ani halucynacji. Mamy widok na góry, prawdziwe ośnieżone szczyty, tylko zazwyczaj jest taki smog, że ich nie widać. Ja pierdolę, niech mnie ktoś uszczypnie (tylko nie za mocno), bo może to sen, zawsze chciałam mieć widok na góry, to było moje marzenie odkąd pierwszy raz w życiu zobaczyłam Tatry. Życie jest piękne, Karpaty też.

wtorek, 19 marca 2013

03/19/2013

Jestem "so goddamn good" i tak zmęczona, że najchętniej chodziłabym na czworakach, chociaż nie, tak naprawdę to najchętniej spałabym do południa, ale nie ma takiej opcji. Na dodatek upiłam się wczoraj dwoma kieliszkami białego wina, więc naprawdę nie jest ze mną dobrze. Sama, a dziś mam wyrzuty sumienia. Franek wraca wieczorem, pisze do mnie smsy z częstotliwością, jak nigdy, nie wiem czy mam uważać to za podejrzane, czy po prostu ustawił sobie przypomnienie w telefonie, ale i tak miło.
Muszę się zebrać do kupy, bo mi wszystko przecieka przez palce, maile, telefony, obiad, wszystko się gdzieś rozmywa, nie lubię tak.

poniedziałek, 4 marca 2013

03/04/2013

Ten serwis samochodowy to mnie kiedyś wykończy, przysięgam, koła naprawili, ale przy okazji wyładowali akumulator, jakim cudem, nie wiem, ledwo odpaliłam, ale nie mogę im niczego udowodnić, bo akumulator nie był zmieniany od nowości i podobno ma prawo się wyładować w każdej chwili, nie mam siły do nich.

Za to złapałam mysz, to znaczy sama się złapała w pułapkę. Zanim kupiłam pułapkę, Franek kupił jakieś cudo, które po podłączeniu do kontaktu emituje fale, które przeszkadzają myszom. Teoretycznie, bo w praktyce to nie za bardzo, mysz zaczęła urzędować za naszym łóżkiem, a mnie od tych całych fal rozbolała głowa. Wzięłam więc sprawy w swoje ręce, kupiłam tradycyjną pułapkę za całe trzy pięćdziesiąt i zainstalowałam ją za łóżkiem. Mniej więcej o pierwszej w nocy obudziło mnie głośnie 'klap', Franka znowu nie było, co robić? Zapalić światło i sprawdzić zawartość pułapki, czy udawać, że niczego nie słyszałam i spać dalej? Nie dałam rady, zapaliłam światło, zajrzałam za łóżko, ofiara była unieruchomiona za głowę w pułapce, widok średni, perspektywa wyciągania zdechłej myszy jeszcze słabsza, ale co mam z nią tak spać do rana? Napisałam do Franka, że Huston we have a problem, oddzwonił i powiedział, żebym obudziła Emmę niech mi pomoże. Z Emmą było raźniej, usunęłyśmy zdechłą mysz, założyłyśmy nowy ser, ale już nic więcej się nie złapało.

Ale co by nie mówić, taki widok rekompensuje usuwanie zdechłej myszy z pułapki i wyładowany akumulator:


lody o smaku Salted-Caramel też dużo rekompensują.

PS. 03/06/2013
Nowe buty też potrafią wiele zrekompensować, szczególnie jeśli są to wyjątkowe szpilki w kolorze blue-marin :)))