poniedziałek, 22 października 2012

10/22/2012

Rumuńskie góry, są przepiękne, nie żeby czegoś brakowało naszym Tatrom, ale naprawdę, gdyby ktoś kiedyś chciał zamienić nasze polskie, na jakieś inne, to Rumunia powala na kolana. Szczególnie teraz, jesienią, nic tylko siedzieć i malować, albo pisać wiersze... W górach byliśmy z Sandrą, niestety znowu rzygała na serpentynach, ale to wszystko wina Franka, a on nie rozumie dlaczego. No pewnie, że nie rozumie, bo prowadzi, niech sobie siądzie z tyłu, to zobaczymy. Ale dałam mu spokój, bo on ciągle jeszcze głuchy po ostatnim locie z Kopenhagi. Mam nadzieję, że mu niebawem przejdzie, bo życie z głuchym jest naprawdę uciążliwe, choć niewątpliwie ma też swoje zalety... Wysłałam Franka do sauny, w nadziei że mu ciepło pomoże odblokować nos i uszy, a sama poszłam z Sandrą na basen. Boże, jak się tam wystraszyłam, bo Sandra zaliczyła całkiem niespodziwanego nurka, siedziała na schodkach i wystarczyło, że odwróciłam głowę, na moment, na sekundę, wracam wzrokiem do Sandry, a ona cała pod wodą. Serce mi stanęło, w pół sekundy miałam ją na rękach, trochę się napiła wody, ale nawet nie zapłakała, w ogóle nie chciała z tej wody wyjść, wodny zwierz, a ja miałam nogi jak z waty. Nigdy więcej odwracania wzroku od dziecka w wodzie. Nigdy!

A propos wzroku... otwieram rano Linked-in, żeby przeczytać nowe wiadomości, a tu mi wyskakuje panienka z wielkim penisem w ręku, przez chwilę myślałam, że mam przywidzenia, ale nie, klikam na inną odsłonę Linked, a tam znowu penis. Ja rozumiem, że reklama dźwignią handlu, ale trochę mnie ten penis wybił z rytmu, bo generalnie to nie jest strona, na której ludzie szukają pastylek na potencję, tylko kontaktów albo pracy, no ale może jakaś zacofana jestem. Nie wiem co ten penis robił na Linked-in, chyba jeszcze raz sprawdzę pocztę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz