poniedziałek, 15 października 2012

10/15/2012

Dzień przed moim wyjazdem do Kopenhagi Sandra dostała gorączki, bo oczywiście nie może być normalnie. W nocy miała prawie czterdzieści stopni, a ja byłam niewiele bardziej przytomna od niej. Do rana zbiłyśmy do 36-ciu, więc podjęliśmy z Frankiem decyzję, że ja lecę on zostaje, a jak do czwartku będzie już zupełnie okej, to doleci i on. Rodzice Franka, oczywiście nabzdyczeni, bo jak to tak??? Więc znowu wyszłam na wyrodną matkę i nie ważne że pracującą... ale mam to głęboko w dupie i nie zamierzam się przejmować tym co oni myślą, już nie. To Franek ma mnie rozumieć, a nie oni. A poza tym do jasnej cholery jest ojcem tak, więc mamy równouprawnienie. Gadu, gadu, ale jak wyjeżdżałam na lotnisko, a Sandra płakała, to ja też. No i taka twarda jestem, proszę.

W Kopenhadze, po pierwsze zimno, po drugie wieje, po trzecie wszystko tak poukładane jak w pudełeczku. Podoba mi się, ale nie wiem czy chciałabym tam na przykład mieszkać. Pomijam ceny, chodzi mi raczej o klimat, atmosferę... język (straszny).
Franek w końcu doleciał w czwartek wieczorem, poszliśmy na kolację, zdaje się że jadłam jelenia, nie istotne, ale zatrułam się tak, że myślałam, że zejdę, a Franek dostał dreszczy i telepało nim do rana. Świetnie naprawdę.

W Bukareszcie jesień, znowu nastał czas mgieł, ale jutro podobno ma być 28 stopni, czekam. Czekam na jeszcze jeden lunch na dworze.

2 komentarze:

  1. Skandynawskie da się ogarnąć, dla mnie czarną magią jest rumuński.
    A Dania jest niesamowita! Moim zdaniem. I te RYBY!!! Kocham ryby. Świeżutkie takie... ech... mniam. Tylko ich jadłospis, sposób przyrządzania, i dla mnie - przede wszystkim ceny - ustawiają ją w ostatniej setce porzadanych krajów-;))
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widocznie mam duszę romańsko-słowiańską ;)
      Nie denerwuj mnie dziś tymi rybami, Franek już mi narobił smaka, wystarczy... a ja o chlebie i wodzie.
      Kulinarnie wybieram Azję, klimatycznie też ;)

      Usuń