czwartek, 30 maja 2013

05/30/2013

We Włoszech zimniej niż w domu... włączyłam ogrzewanie w pokoju, kto by pomyślał. 
Sandra gdyby mogła, to nie wychodziłaby z piasku. Piasek jest wszędzie, w każdym łóżku i na każdym ubraniu. 
Franek ciągle trochę w innym świecie, ale stara się... tak sobie tłumaczę.
A ja piję białe wino i zastanawiam się czy to odpowiedzialne... ale dziś nie mam siły być odpowiedzialna i gdzie ten PMS do cholery?
 

poniedziałek, 27 maja 2013

05/27/2013

Wczoraj byliśmy w ZOO w Bukareszcie i to było naprawdę smutne doświadczenie. Podejrzewam, że muszą spełniać jakieś tam normy, ale zwierzęta w większości wyglądają na sfrustrowane i nieszczęśliwe. Szukam teraz w internecie do kogo napisać w tej sprawie, ale trochę wątpię w sens, bo skoro oni tu nie mogą sobie poradzić z bezdomnymi dziećmi na ulicy, to kto będzie się przejmował jakimś tam pieskiem preriowym albo kondorem? Ponadto ZOO straciło kontrolę nad populacją pawi i papug, bo trochę mają ich za dużo. Przez chwilę zastanawiałam się dlaczego nie wypuszczą pawi do parku, żeby sobie chodziły wolno jak u nas w Łazienkach, ale zapomniałam o cyganach... nie zdecydowanie szkoda pawi.

Byliśmy też u rodziców Franka, Franek zasnął a ja słuchałam żali jego matki i już prawie zaczynałam jej współczuć, ale na szczęście wyszliśmy w porę.

Przy okazji trzydziestych dziewiątych urodzin kolegi, przyjaciel Franka wyznał, że boi się siebie za pięć lat, boi się, że będzie miał kryzys wieku średniego i stanie się nieobliczalny. Zastanawiam się dlaczego tak powiedział, czy aż tak wiele brakuje mu do spełnienia w codziennym życiu, że boi się, że pewnego dnia dojrzeje do zmian, pierdolnie codzienność i na przykład wyjedzie w Andy z dwudziestoletnią córką kolegi? Wygląda na to, że ma wszystko, a w środku jest po prostu nieszczęśliwy, bo nigdy nie robił tego co chciał. Smutne. Ciekawe czy Franek też tak ma, nie wydaje mi się, bo on jest taki jak ja, bierze to co chce tu i teraz. Co nie znaczy, że pewnego dnia on też nie pojedzie z jakąś dwudziestolatką w siną dal, ale Piotruś Pan pozostanie Piotrusiem, więc kryzys jako taki chyba go nie dotyczy.

Jutro rano lecimy z Sandrą do Włoch, podobno ma padać cały tydzień, szkoda, ale z drugiej strony z mokrego piasku wychodzą lepsze zamki.

piątek, 24 maja 2013

05/24/2013

Burze z gradobiciem dotarły też i do nas, wczoraj to myślałam że jeszcze chwila i nam wywali okna na górze, ale nie wywaliło, za to przeciekają drzwi na tras, ale Franek się tym nie wzruszył, w sumie nie powinno mnie to dziwić. A taras przecieka a jakże... brak słów, bo szlag mnie trafi.

Z newsów to rodzice Franka ciągle obrażeni, a dokładniej matka, poszło o to, że ona miała zabieg (nie operację, zabieg) a Franka nie było pod ręką, bo wyjechał ze mną do Grecji. Foch jest na Franka, ale jak znam życie to i tak na koniec, okaże się, że to moja wina, bo w końcu ze mną pojechał, prawda? Okej też uważam, że nie powinien, ale nie pomyślał, trudno, w takich sytuacjach mówimy przepraszam, dzwonimy, dowiadujemy się co i jak, i żyjemy dalej. Ale nie matka Franka, która wczoraj przez telefon, na poje pytanie jak się czuje, odpowiedziała: "Nie mogę mu wybaczyć". Ale naprawdę? Czy to jest powód? Czy nie ma w życiu większych zmartwień? Utwierdzam się w przekonaniu, że nasze stosunki pozostaną takie jakie są: "Wave and smile".

czwartek, 23 maja 2013

05/23/2013

Byliśmy my, biało-niebieskie domki i telefon komórkowy Franka. Zastanawiam się, czy on potrafi zatrzymać się i cieszyć tym, co osiągnął, czy już zawsze będzie biegł tak bez końca, bo ciągle pojawia się coś nowego. To dobrze, że nie stoi w miejscu, ale bez przesady, trzeba też umieć doceniać teraźniejszość, prawda?

wtorek, 14 maja 2013

05/14/2013

Wiedzieliście o tym, że Agata Buzek całowała się z Jasonem Stathamem?
Hummingbird, lepszy niż myślałam,  Franek nastawiony na strzelankę (no bo wiadomo, Statham...) powiedział, że jak dla niego było za dużo psychologii, a mi się podobał, chociaż uważam, że główny bohater powinien iść na leczenie a nie ganiać po mieście z giwerą, ale to inna sprawa, podobała mi się Agata Buzek.

I podoba mi się że pada deszcz dzisiaj.

poniedziałek, 13 maja 2013

05/13/2013

O Matko i córko, nie wiem co to było, ale wczoraj (tak, w dniu urodzin) mało nie zeszłam z tego świata i wcale nie żartuję, Franek wzywał pogotowie. Wyrzygałam chyba śniadanie z pierwszego dnia podstawówki i myślałam, że wyrzygam też wątrobę, przepraszam za dosłowność, ale naprawdę to co się działo z moimi wnętrznościami jest nie do opisania. Było mi słabo i miałam dreszcze, bałam się sama iść do kibla, żeby nie zemdleć po drodze. Momentami wydawało mi się, że spadam, potem że mnie wciska w łóżko, nie wiedziałam co się ze mną działo, koszmar. Nie wierzę, że to był tylko kac, okej piłam wino, ale wino, nic innego i to różowe, niemożliwe, żebym wypiła więcej niż trzy, cztery kieliszki, więc albo mi ktoś coś do tego wina dosypał (a to możliwe, bo byliśmy w kubie świętować moje i Franka urodziny, a ja nie pilnowałam kieliszka) albo to przez ryby, bo było sushi, bardzo eleganckie, bardzo fusion, tylko zapomniałam wspomnieć, że mój organizm nie toleruje ryby maślanej i jeszcze innej, a wczoraj nikt nie potrafił mi dokładnie powiedzieć co to były za ryby. No więc tak. A poza tym to impreza była bardzo udana. Dostałam od Franka zegarek moich marzeń i krótką ucieczkę na Santorini, co prawda chyba jeszcze nie kupił biletów, a mamy lecieć w niedzielę. Lecimy sami, żeby pobyć razem, cieszę się, bardzo, mam nadzieję, że niezdrowe emocje zupełnie wyparują.

sobota, 11 maja 2013

05/11/2013

Jutro będę mieć trzydzieści pięć lat. Jeszcze drugie tyle i będzie okrągłe siedemdziesiąt. Mam nadzieję, że do tego czasu spłacę kredyt, będę miała emeryturę i pieniądze na wycieczkę wielkim statkiem na Karaiby. A teraz, czuję się lepiej niż dziesięć lat temu i jestem przekonana, że wyglądam również lepiej niż niejedna dwudziestoparolatka, i tej fali zamierzam się trzymać. Dziękuję, idę pić Prosecco.

piątek, 10 maja 2013

05/10/2013

Tak, gdyby nie to moje bujanie w obłokach i umiejętność odrywania się od rzeczywistości, to zwariowałabym analizując ją. Franek żyje w równoległym świecie, zaprzątnięty swoimi sprawami, a ja udaję, że wszystko jest okej. Dziś, oprócz tego, że w nocy śniły mi się bardzo smutne rzeczy, złapałam się na tym, że znowu weszłam w formę, przywdziałam maskę, bardzo piękną, elegancką i wygodną, ale jednak maskę, bo udaję. Udaję że nie widzę, że akceptuję, że mi nie przeszkadza, że jestem szczęśliwa. Udaję bo mam życie o którym zawsze marzyłam i wydaje mi się, że rekompensuje mi to brak Franka przy mnie, takiego Franka jakim był. A może wcale nie był, tylko ja go takim widziałam, bo chciałam? To już jest zupełnie inna sprawa. Smutno mi z tego powodu, ale przecież można z tym żyć, prawda? No bo co jest ważne? Zdrowie, dzieci, rodzice, te ułamki sekund gdy jesteśmy naprawdę razem.
Czasami mam wrażenie, że nawzajem przekonujemy się do rzeczy, których tak naprawdę nie chcemy, które nie płyną z głębi serca, ale przekonujemy się do nich, bo pasują do obrazka. Nie wiem, czy tak jest, tak mi się dziś wydaje. Boże, jak dobrze że jest Sandra.

środa, 1 maja 2013

05/01/2013

Kręcimy się w kółko... nie lubię tak. Odrywam myśli i staram się nie zastanawiać. Nie wejdę przecież do jego głowy, zresztą nie wiem czy bym chciała, więc biorę tą wierzchnią warstwę za rzeczywistość i udaję, że wszystko jest w porządku.
A może jest w porządku, tylko to ze mną coś nie tak? Może za dużo wymagam, analizuję, przerabiam, czytam między wierszami i doszukuję się drugiego dna, którego nie ma? No a jeśli jest? I które dno jest moim drugim dnem, a które trzecim? Pogubiłam się troszkę w tym wszystkim... Ale tak to jest, gdy przez kilka miesięcy, żyje się obok kogoś, kto jest fizycznie, ale psychicznie prawie go nie ma, pojawia się czasami na chwilę, żeby potem znowu zniknąć, a ja nie wiem gdzie on znika i czy powinnam się tym martwić? A co jeśli ja też zacznę tak znikać, odchodzić w stronę fantazji, która choć ulotna, wydaje się być mi teraz bliższa niż on? Czy będziemy się jeszcze odnajdywać?
Strasznie to dziś wszystko trudne.