poniedziałek, 29 kwietnia 2013

04/29/2013

Okej lampki z tui zdjęte, ale całą sobotę siedział w pracy, a potem w domu przed komputerem do trzeciej. Wiem, jakby nie musiał, to by nie siedział, staram się być wyrozumiała, ale wkurwia mnie to... coraz bardziej.

Obejrzałam Lejdis, drugi raz, i tym razem mi się podobał.

Obiad wydałam z przytupem, szkoda tylko że zapomniałam o płatkach parmezanu do risotto... ale i tak były oklaski.


A ludziom to już wali na głowę naprawdę, no bo jak można napisać sobie na wizytówce, że jest się guru czegoś tam?

I kiedy fantazja, przestaje być tylko fantazją, a staje się pragnieniem?

środa, 24 kwietnia 2013

04/24/2013

Franek się stara, ja też. Zrobiłam więc risotto, bezbłędne, aksamitne, absolutnie włoskie... takie, że dupę urywa i chce się śpiewać pełną piersią z radości, przynajmniej mnie. Naprawdę i nie muszę być skromna. I nieważne, że podczas gotowania dwa razy włączył się alarm przeciwpożarowy, którego nie umiałam wyłączyć, więc dostawałam szału i ataku serca na przemian, a Sandra plątała mi się pod nogami wobec czego rzucałam kurwami pod nosem w stronę Emmy, a głośno prosiłam ją żeby zabrała uprzejmie dziecko na dwór, na górę, gdziekolwiek... efekt końcowy i kieliszek białego, wytrawnego wina, zrekompensowały mi krew, pot i łzy.

Za tydzień Wielkanoc. Tak trochę nie mam do niej stosunku, bo już miałam trzy tygodnie temu, ale obiecałam, że zrobię z Sandrą pisanki, to zrobię, again and again. Dzień świstaka. A i tak mam taryfę ulgową, bo tuż przed świętami jadę na kongres i tak jakby nie mam kiedy zabijać, patroszyć i gotować młodej owcy, jak to tutaj jest w zwyczaju. No tak, bo w Rumunii na Wielkanoc podaje się głównie jagnięcinę. Zupa jest koszmarna, bo gotuje się ją na głowie, więc już mnie wzdryga, ale reszta dań bardzo smaczna, oprócz mózgu, bo nie jestem fanką.

Ale, ale... to nie wszystko, bo przed Wielkanocą będą jeszcze imieniny i urodziny Franka, wszystko na raz, w niedzielę wydaję obiad dla rodziny, zdaje się że na dziesięć osób, ale nie wiem, bo z bratem Franka nigdy nic nie wiadomo. Będzie po włosku, bo mam ochotę na lasagne, no i po wczorajszym sukcesie kulinarnym Franek zażądał risotta zamiast zupy... ja pierdolę, będziemy jeść do risotto do wyrzygania... ale już mu obiecałam.
A Franek obiecał, że nie będzie pracował w weekend... zobaczymy, obiecał też, że zdejmie świąteczne lampki z drzewek w ogrodzie, bo jednak bardziej kojarzą się z Bożym Narodzeniem niż z Wielkanocą.

A według horoskopu jutro pełnia i mam się mieć na baczności. Będę. Amen.

środa, 17 kwietnia 2013

04/17/2013

Za bardzo się tym wszystkim przejmuję, naprawdę. Na pewno jest zmęczony, w końcu robi trzysta rzeczy na raz zarywając przy tym noce. Ja z kolei jestem zmęczona nim, tzn. takim nim, nieobecnym, wsiąkniętym, podirytowanym. Ale to minie przecież. Wszystko minie.

czwartek, 11 kwietnia 2013

04/11/2013

Franek leci do Włoch, ja za nim. Za nim, bo nie czuję że z nim, a i tak to wymusiłam, bo on na to nie wpadł, że możemy spędzić razem weekend. Potem on leci dalej, ja wracam. Coś się dziwnego dzieje. Nie wiem co, może faktycznie jest zmęczony? Ale jak? Przecież był na nartach w zeszłym tygodniu? Tymi nartami tak się zmęczył, że teraz musi odpocząć? Mówi, że jak bokser przed walką, musi oczyścić umysł, dlatego leci. Tak, ja jestem z Wenus, a on kurwa nie wiem skąd...

wtorek, 9 kwietnia 2013

04/09/2013

Czuję się... jakby to powiedzieć delikatnie... rozjebana na kawałeczki? A może jestem tylko zmęczona i mam po prostu taką sobie średnią pustkę w głowie. Nie wiem, chyba nigdy się nie zmienię. Franek też nie, więc się dobraliśmy jak w korcu maku.

Sandra robiła mazurki, moja mama robiła wyrzuty, a mój ojciec nic nie robił, Franka nie było. To oczywiście przesadziłam z tym skrótem, ale mniej więcej tak było. Wesołe Święta... i białe.

Cieszę się, bo Sandra coraz więcej mówi po polsku, co prawda czasami z 'wielkiego kwiata', wychodzi 'wiejki flak', ale mówi!

A ja to już lepiej, żebym nic nie mówiła. Tak więc idę. Może przeczytam horoskop, o ten ze Zwierciadła był dobry, muszę go znaleźć i nauczyć się na pamięć.