poniedziałek, 12 stycznia 2015

1/12/2015

Wcale nie jest tak źle, jak zapowiadali meteorolodzy, nocny opad topnieje, cały tydzień ma świecić słońce, "panta rei" na ulicach... i w życiu.

Zamieniłam skórzane oficerki na kalosze i bardzo mi z tym dobrze. To moje pierwsze kalosze od czasów dzieciństwa, mogę beztrosko deptać po błocie i kałużach, co sprawia, że czuję sie jeszcze lepiej.

W sobotę urodziny Sandry, czwarte już. Czasami nie moge w to wszystko uwierzyć.
Jestem szczęściarą.

czwartek, 8 stycznia 2015

1/8/2015

Zima w Bukareszcie jest krótka (w porównaniu na przykad do zimy w Warszawie), ale bywa naprawdę intensywna (o czym pewnie pisałam już kilka razy, a na pewno raz w zeszłym roku) i nie ma co się łudzić, Bukareszt zimą nie jest przyjazny. Korki, zablokowane ulice i miejsca parkingowe (o które jest jeszcze trudniej niż zwykle), śnieg i lód zalegające na chodnikach...  Są jednak dni, takie jak w tym tygodniu, gdy jest tak pięknie, że można o tym wszystkim zapomnieć... chociaż pod Ateneul Roman wszędzie lód i nikomu nie przyszło do głowy, żeby sypnąć piaskiem.


Tak jest, Bukareszt to miasto pełne kontrastów. Na zdjęciu Ateneul Roman (od góry, pierwsze z lewej), czyli bukaresztańska filharmonia z salą koncertową na bazie koła i powalającą akustyką, obok na Piata Victoriei wystylizowany stary Volkswagen jako reklama drogiej cukierni (i w tle budynek siedziby rządu zasłoniety flagą, czego do końca nie rozumiem, może dlatego, że to było zaraz po święcie narodowym 1-go grudnia), poniżej waląca się przedwojenna kamienica (i wspaniały platan na pierwszym planie), a obok inna kamienica (która w rzeczywistości stoi z lewej strony Ateneul, patrząc od frontu) z ekskluzywnym sklepem i barem... jak w Paryżu, słowo daję (gdybym miała bardzo dużo pieniędzy i nie wiedziałabym co z nimi robić, to kupiłabym apartament na oststnim pietrze tej kamienicy). Tylko kabli zabrakoło, ale nadrobię przy następnej okazji, bo kontrasty to dobry temat.

W przysłym tygodniu znowu ma sypnąć i wtedy naprawdę trudno będzie lubić Bukareszt.

środa, 7 stycznia 2015

1/7/2015

Pierwszy raz w Nowym Roku... no to wszystkiego dobrego!
Nie miałam chęci ani czasu, żeby się wywnętrzniać. Pochłonęły mnie Święta. Było tak, jak powinno być, trochę ganiania, dużo radości, trochę lenistwa, nadrabianie zaległości filmowych, życzenia, ale takie prawdziwe, nie wymuszone.
Nowy Rok przywitalismy w górach, było zimno i biało jak w bajce. Wszystko na plus.
Przez ostatnie dwa tygodnie myślałam, że jestem w ciązy, może nawet byłam... przez chwilę, ale tak to jest... nie ma co się nakręcać, co ma być, to będzie i wolę cieszyć się tym co jest, a nie rozmyślać o tym co by było, gdyby jednak.
W Bukareszcie mrozy, śnieg na szczęście nas nie zablokował, no i jest słońce, piękne i z zębami, jak to się mówi po rumuńsku.

Na dobry początek roku:
Poina Brasov, widok z Postavaru.