środa, 18 lipca 2012

07/18/2012

Pomijam fakt, że rodzice Franka przyjeżdżają głównie w ciągu dnia, jak nas nie ma w domu, olewam to, że przywożą ze sobą dzieci brata i czasami nawet żonę brata, nic nam o tym nie mówiąc, ale kurwa jak się wyprowadza dziecko na dwór i jest 20 stopni, to można je jakoś ubrać, a nie w samych majtkach, koszulce na ramiączka i na bosaka. Tak, po to mamy zainstalowane w domu kamery, żebym mogła w każdej chwili zobaczyć co robi moje dziecko, dlatego wczoraj trafił mnie szlag jak zobaczyłam rozkosznego dziadka z Sandrą na podwórku, tylko kurwa zapomnieli jej ubrać. A potem będzie afera, że dziecko przeziębione, a ja je zabieram do Polski i co to będzie, co to będzie... Wobec powyższego zadzwoniłam do Emmy i kazałam jej natychmiast założyć Sandrze koszulkę i spodnie. No i teraz jest obraza wielka, że podglądam dziadków na kamerach. Kurwa, przepraszam, ale to są jawne kamery, o których wszyscy wiedzą i nie zamierzam siedzieć cicho i patrzeć na cudzą głupotę, i foch i chuj i nie będę się przed nikim z tego tłumaczyć. A Franek mnie wkurza, bo dyplomata pieprzony, nie chce zajmować stanowiska, żeby się przypadkiem nie narazić mamusi. Niby trochę go rozumiem, ale tylko trochę.

2 komentarze:

  1. Ciekawam jak byli ubrani dziadek z babcią-;)

    Chociaż z dwojga złego, chyba lepiej dziecko leciutko wyziębić, niż przegrzać.
    U mnie, opiekunki, babcie i cała reszta notorycznie przegrzewali Młodego. Takie 20 stopni, to był dobry przyczynek dla swetrów i wełnianych czap. Ech-;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie twierdzę, że 20 stopni to mróz i trzeba dziecko okutać, ale po tym jak dzień wcześniej było 40, to chłodno. Oni w długich spodniach, a dziecko bez butów, dlatego mnie szarpnęło. Ale już mi przeszło.

      Usuń