wtorek, 10 lipca 2012

07/10/2012

Jest draka, bo Emma uprała Frankowi, jego nowe, gejowskie, żółte, hiszpańskie spodnie tak dokładnie, że straciły kolor, może nie całkiem, ale częściowo. Szczerze mówiąc to nie wiem, czy to wina Emmy, czy gównianego barwnika, więc napisałam reklamację. I tu niespodzianka, bo chwilę później dostałam maila od kogoś o uroczym imieniu Nacho, że wymienią nam te spodnie na nowe. I to nie szkodzi, że muszą wysłać do Rumunii. Rany, no jeśli faktycznie tak się stanie, to wszystkim na około będę mówić jaka to fajna firma.
A poza tym to wczoraj w drodze powrotnej z pracy mój samochodowy termometr zanotował 41 stopni w cieniu. Chciałam lata, to mam.

2 komentarze:

  1. Spodnie pewnie były do prania chemicznego, zdarza się-:)) Sama odwaliłam ostatnio taki patnent Młodemu. Nie był zadowolony, a i firma/producent, nie poczuwały się do zareagowania na reklamację... no, ale co kraj, to obyczaj-;)

    W sobotę skończył mi się termometr zaokienny. Skala do 55 st.C. W słońcu co prawda, ale o 7:30 rano. Koszmar!
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co, może jajeczniczka na słońcu???
      ...z serem oczywiście :)))

      Usuń