Byłam z Sandrą na kontroli, węzły chłonne mniejsze, z ucha nic nie cieknie, czyli lekarstwa działają. Co prawda pojawiło się zapalenie dziąseł (wirus plus wyrzynające się trzonowce), ale z tym też sobie poradzimy, no i przede wszystkim musimy pozbyć się butelki ze smoczkiem. Mam ochotę zadzwonić do mamy Franka i powiedzieć jej: "a nie mówiłam", ale nie powiem, bo mam ich w dupie. Cieszę się, że radzimy sobie bez antybiotyków, najważniejsze żeby Sandra była zdrowa i szlag z całą resztą. Może dziś pójdziemy do parku, bo jutro lecę do Berlina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz