piątek, 22 czerwca 2012

06/22/2012

Może jestem trochę uprzedzona do rodziców Franka, nie powiem że nie, ale proszę was, jak się do kogoś jedzie to się dzwoni, tak? I nie chodzi mi o anons z tygodniowym wyprzedzeniem, tylko o telefon: jesteś w domu? to będziemy za 10 minut, i jest okej. Ale widać nie dla wszystkich.
Byłam w domu, bo zupełnie przypadkiem odmówiłam spotkanie w parku i czekałam na faceta od alarmu, ponieważ jak zwykle, jedna z kamer przestała działać. Sandra ucieszyła się na widok dziadka (na widok babci trudno się ucieszyć, wierzcie mi), a ja razem z facetem od alarmu szukaliśmy kabli i podłączeń.
Dziadkowie posiedzieli godzinę i pojechali, facet od alarmu został. Okazało się, że tym razem to grubsza sprawa, bo to nie wina kamery, tylko najprawdopodobniej ogrodnika, który sadząc winorośl przeciął kabel. Tak więc najpierw musimy naprawić kabel, a potem zobaczymy.
A swoją drogą to naprawdę nie wiem czemu ostatnio mam do czynienia z samymi kudłatymi facetami, moda taka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz