wtorek, 19 czerwca 2012

06/19/2012

Dziś rano dla rozrywki nakrzyczałam na jakiegoś faceta po polsku. On za to krzyczał na mnie po rumuńsku, Takie tam małe nieporozumienie na drodze. Zupełnie się nie zrozumieliśmy, nie wiem jak jemu, ale mi ulżyło. A teraz jestem oazą spokoju, pierdolonym, kurwa, zajebiście wyluzowanym kwiatem na środku jeziora. Miłego dnia owieczki!

2 komentarze:

  1. Na mnie wczoraj, na przejściu (przechodziłam jak blondi, na czerwonym), nakrzyczał jakiś żabojad. I, o ile nie przepadam za tym językiem, to muszę Ci powiedzieć, że nigdy nie słyszłałam tak wdzięcznie brzmiącej wiązanki-;)
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee ale francuzi są ubodzy jeśli chodzi o przekleństwa, myślę że tak bardzo ci nie nawrzucał.
      A tak w ogóle to wydaje mi się, że nasz język przoduje w możliwościach skomponowania naprawdę dobrej wiąchy, możemy być dumni... bo język giętki wyraża co pomyśli głowa :))) n'est-ce pas?

      Usuń