poniedziałek, 20 lutego 2012

02/20/2012

To był emocjonalny weekend. Zaczęło się od piątkowej kolacji (a może od wtorku?), a już na pewno od wina do tej kolacji. Potem klub i whisky z colą... i to nie był dobry pomysł. W ogóle ten piątek przyniósł kilka złych pomysłów. Na szczęście bez wybuchów. W sobotę był bal, po balu bar, pytania i odpowiedzi. To było dobre, a bar był niebieski. Jednak potrafimy ze sobą rozmawiać... i słuchać, a potem idziemy do łóżka. Dziś zdecydowanie bardziej wolę całować Franka niż mu przylać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz