poniedziałek, 13 lutego 2012

02/13/2012

Jedliście kiedyś żurek z ryżem? Ja też nie. A Emma owszem. Nie wiem co o tym myśleć, jakoś nie mogę się przekonać, że tak w ogóle można. Proszę, niby jestem taka otwarta, a szokuje mnie żurek z ryżem.

W weekend byliśmy na Saltimbanco, najbardziej podobali mi się ludzie-jaszczurki (to niesamowite, że ktoś potrafi zagrać jaszczurkę, koty w Kotach, które widziałam dawno temu w Romie też były dobre, ale jaszczurki biją koty na głowę), a na reszcie nie mogłam się skupić, bo w drodze na przedstawienie wjechałam w tył innego samochodu. W korku, powoli, ale i tak huknęło. Okazało się, że ten w którego wjechałam też jechał na spektakl, więc żeby nie tracić czasu mieliśmy spisać oświadczenie na parkingu, ale się zgubiliśmy (bo ten matoł zamiast skręcać pojechał prosto, ja początkowo za nim, ale w końcu nie wytrzymałam i zawróciłam) i wyszło na to, że uciekłam z miejsca wypadku. Było mi źle, bardzo źle. Bo wyszłam na totalną świnię. U mnie nic, ale tamtemu pękł zderzak. Gryzłam się w sobie okropnie. Oczywiście w przerwie wszyscy już wiedzieli, że miałam stłuczkę (byliśmy prawie z całą rodzniną Franka i jeszcze znajomym profesorem też z rodziną). Każdy przedstwiał mi inny scenariusz (z zabraniem prawa jazdy włącznie), a ja byłam o krok od tego, żeby wejść na scenę i ogłosić że: "jeśli na sali jest osoba, której niechcący wjechałam w dupę to proszę uprzejmnie, żeby się do mnie zgłosiła po spetktalku, bo wcale nie chciałam uciekać z miejsca zdarzenia" - oczywiście nic nie powiedziałam tylko gryzłam się dalej. Okazało się jednak, że facet w którego wjechałam uwierzył mi, że jadę na przedstawienie i znalazł mój samochód na parkingu. Ciekawe, czy w ogóle zdążył cokolwiek z tego spektaklu zobaczyć, bo parking ogromny i na dodatek nie jedyny, mogło mu się zejść, ale wolałam nie pytać. Franek spisał z nim co trzeba i historia zakończyła się happy endem. A ja obiecuję, że już nigdy, przenigdy nie będę pisać smsów w czasie prowadzenia samochodu. Słowo!

A dziś śniegu przybywa... i to jak! Na ulicach horror. Idę więc pocieszać się makaronem z serem.  Może zamówię też na wynos, na wypadek gdybym utknęła w zaspie po drodze do domu. O ile w ogóle znajdę i odkopię samochód. To tyle w kwestii pogody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz