poniedziałek, 13 lutego 2012

02/14/2012

Wychodzę wczoraj z pracy, a tam zaspa. Jedna, wielka zaspa. Samochody unieruchomione, drogi pozamykane. Średnio tak, jak się nie można dostać do domu. Postanowiliśmy z Frankiem, że zostaniemy w mieście na noc (zasadniczo to nie mieliśmy innego wyjścia) i będziemy przemieszczać się metrem (pierwszy raz jechałam metrem w Bukareszcie i jestem zazdrosna, bo ONI MAJĄ METRO, takie prawdziwe, nie jak nasze z jedną nitką). Sandra została w domu pod opieką Emmy, a ja dzwoniłam do nich co pół godziny, zadając idiotyczne pytania, takie jakie tylko zaniepokojona matka potrafi zadawać. Dzisiaj nie pada, przynajmniej na razie, jest więc szansa, że wrócimy na noc do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz