wtorek, 20 listopada 2012

11/20/2012

Czeski film, czyli nikt nic nie wie. Zaczęło się od tego, że zgubiłam karty pokładowe, potem zgubił się taksówkarz i wysłał nas na przymusowy spacer o siódmej rano po praskiej starówce, ładnie było, tak całkiem... pusto. Franek nie rozumie dlaczego śmieszy mnie 'cerstvy chleb', 'parki v rohliku' i 'rozmackane brambory' nie zna Krecika ani Jozina z Bazin, puszczałam mu nawet na youtubie, ale wcale nie tarzał się ze śmiechu. Cieszy go natomiast Rumburak, niech mu będzie, ale i tak kupiłam Sandrze Krecika a nie Arabellę.
A teraz mam dwa dni na przepakowanie i... Warszawa.

2 komentarze:

  1. Ćwierć wieku temu, obraziłam się na kelnera, który z jakąś dumą, do goloneczki w piwie, usiłował mi wcisnąć ten własnej roboty "czerstwy" chleb-;))
    A potem... spaliłam się ze wstydu-:)
    Ziemniaki i hot dogi są niesamowite-:)
    Ż.

    OdpowiedzUsuń