środa, 7 listopada 2012
11/07/2012
Uwielbiam to, że w Bukareszcie można pić kawę na tarasie w listopadzie i nie zamarznąć. Można nawet zjeść lunch na dworze, bo niektóre restauracje mają jeszcze otwarte ogródki. W parku piękna, polska, złota jesień, a w sklepach Boże Narodzenie. Franek kupił lampki na tuje i obrus na wigilię. Już czuję, że mi ta wigilia wyjdzie bokiem, bo nie da się połączyć polskiej tradycji z rumuńską. W zeszłym roku było łatwiej, bo robiliśmy drugi dzień Świąt, a teraz? Oni nie jedzą śledzi, ani karpia tylko gołąbki, ja pierdolę gołąbki w wigilię, ale nie będę teraz o tym myśleć. Teraz mamy polską, złotą, jesień...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A wiesz, że wśród staropolskich potraw wigilijnych tez mamy gołąbki?? Jedne z soczewicą i grochem, drugie - sic!- z kiszoną kapustą-;))
OdpowiedzUsuńW Warszawie święta w powijakach, jeszcze nie widać... może i lepiej, bo nie znoszę tej świątecznej sraczki ze świecącą tandetą i tabunami mikołajów.
A te komentarze, można puścić dopiero, po zaznaczeniu opcji, że nie jest się spamerem. Dodali to gówno, umiejscowiając je od czapy, pod całym tekstem i napisem wyślij komentarz (czy jakos tak) -;)))
Ż.
Czyli jednak gdzieś te nasze kultury się przeplatają, w Wigilię też. Pomyślę o tym za jakieś trzy tygodnie :)))
Usuń