piątek, 2 listopada 2012

11/02/2012

Przedszkola dzień drugi, a mi przed oczami jak żywa staje pani Stasia z panią Jadzią z przedszkola na Nowolipkach trzydzieści lat temu, i biedny Adaś, niejadek karmiony na siłę, ciekawe czy ma przez to traumę. Jest okej, ale zanim podpiszemy papiery chcę zobaczyć jeszcze jedno przedszkole, podobno pewien pan założył je specjalnie dla swojego synka, nie wiem tylko czy ten synek już się w ogóle urodził, czy dopiero jest w planach. Niezła reklama w każdym razie.

2 komentarze:

  1. W ramach retrospekcji, mnie do końca życia chyba, imię Teofil bedzie kojarzyło się z płaczącym nad talerzem glutem i panią Zosię, wpychającą mu do gardła nawet to, co zwrócił...
    Swoją drogą w przedszkolu gotowali fantastyczny rosół z kostką z kaszy manny-:))) To, taki jeden ze smaków dzieciństwa. Ach, i ta serwatka serwowana z wiadra w upalne dni-;)))
    Na Nowolipki było Wam po drodze?
    Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak serwatka! wywołałaś nową falę wspomnień :)
      Na Nowolipki nie było po drodze, nie wiem czemu tam się znalazłam, jakaś dziwna ta rejonizacja była wtenczas.

      PS.
      Wywaliło mi komentarz u Ciebie w kosmos, nie wiem czy do Ciebie trafi, a ja się zniechęciłam. U ND też mi wywaliło. Obraziłam się na blog.pl

      Usuń