piątek, 16 listopada 2012

11/15/2012

Mamy nowego lokatora, jeszcze nie wiemy co to jest, ja obstawiam mysz albo kunę. Jak powiedziałam Frankowi, że wydaje mi się, że w nocy słyszałam szuranie w ścianie, popatrzył się na mnie jakby chciał powiedzieć: "tak, tak, pij więcej tego wina", ale wczoraj w kuchni sam usłyszał. Nie wiem tylko, jak to coś dostało się do środka i gdzie mu wsypać trutkę, bo już wiem, że raczej się nie pokochamy.

Byłam z Sandrą na kolejnej wizycie adaptacyjnej w przedszkolu (w tym pierwszym, bez czerwonego dywanu i świnek morskich), a Frankowi nagle się uroiło, że jest za mała, żeby pójść na cały etat i mówi, że na pewno będzie chorować. Nie wiem skąd mu to przyszło do głowy. Podejrzewam, że ktoś mu nagadał jakichś głupot, tylko nie wiem kto. Mama? Być może, chociaż, miałam wrażenie, że popiera pomysł przedszkola, ale kto ją tam wie. Moim zdaniem Sandra wcale nie jest za mała, a im wcześniej zacznie tym lepiej, oczywiście, że może chorować, taki etap w życiu, ale katar to nie tragedia przecież.

A propos chorowania, słyszałam, że podobno w Polsce szaleje jakaś mega ścinająca grypa żołądkowa. Proszę mnie nie straszyć, bo za tydzień przyjeżdżamy. A jutro Praga. Nie wiem czy mam wziąć płaszcz, czy kurtkę puchową. Poza tym nie wiem co się stało z moimi rękawiczkami, jestem zupełnie nieprzygotowana, a samolot mamy o piątej rano, aaałaaaaaaa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz