Cztery dni, cztery samoloty, kilka kieliszków wina, jeden błysk w oku, dwie nieprzespane noce, szybko, zimno i do domu. Tak w skrócie wyglądał mój weekend w Warszawie, pewnie, że było fajnie, tylko powrót mnie wykończył. Mniej więcej w środku drogi chciało mi się płakać, a po wylądowaniu w Bukareszcie, miałam ochotę strzelać do ludzi. I wszyscy jak jeden mąż wchodzili mi pod nogi, nie wiem mania jakaś, czy co... Ale przeszło i horoskop mam dobry, oj jaki dobry :)
Mój jest fatalny. Chyba zmienię dostawcę słowa pisanego-;))
OdpowiedzUsuńM.
Ani słowa o horoskopie... taras znwu przecieka...wrrrrrrrrrrrr
Usuń