Coraz częściej myślę o tym, że powinniśmy wyjechać z Rumunii i zamieszkać w jakimś neutralnym państwie, może być południe Francji, Singapur, Londyn, Toronto, wszystko mi jedno. Nie o to chodzi, że nie lubię Bukaresztu, bo lubię, długie lato, dobre wino, dużo słońca, ale Franek jest inny. Tak, to o niego chodzi, jakiś taki spięty jest i wkurwia mnie, nie wiem dokładnie na czym to polega. W niedziele widziałam, że oglądał domy do wynajęcia w Anglii, czyli krąży wokół tematu, nie chcę za bardzo naciskać, bo to on ma więcej do stracenia niż ja, ja mogę pracować nawet na Księżycu, byleby działał internet i telefon. Zobaczymy, a na razie, panowie kończą kłaść płytki. Boję się tylko, że naprawią ten taras, ale spierdolą coś innego i tak już będzie do końca świata.
Dziś na obiad wołowina z warzywami i makaronem ryżowym, a jak nie wyjdzie, to mam w zapasie curry z kury :))) Tak, wkręciłam się w skośną kuchnię.
Po pierwsze odbierz maila-;)
OdpowiedzUsuńPo drugie, na pamięć już prawie znam tę wietnamską relację i z ustęsknieniem czekam na zdjęcia... a jeśli znajdziesz czas, chętnie z komentarzem.
Po trzecie, mam nadzieję, że nie ciągnie Cię, urokliwa co prawda, Prowansja?
Po czwarte, zazdroszczę Wam tego kosmopolityzmu!!!
Buziaki-;)
Zaraz sprawdzę maila. Nie do końca Prowansja, ale Lyon lubię :)))
UsuńM.