poniedziałek, 7 maja 2012

05/07/2012

W sobotę była impreza urodzinowa Franka, ledwo zdążyłam, bo wracałam z kongresu w Szwajcarii, w głowie kołatały mi się jeszcze resztki białego wina z piątkowej gali i w ogóle byłam średnio przytomna, ale wytrzeźwiałam natychmiast, jak tylko zjawili się pierwsi goście, albowiem był to brat Franka z... kochanką. O kurwa! pomyślałam, bo naprawdę nie spodziewałam się, że pojedzie tak grubo.
Mógł przyjść sam, a ona osobno, bo zaproszeni byli wszyscy, dziewczyny z recepcji też, ale nie, fiut głupi nie wytrzymał, więc delikatnie mówiąc było nieswojo. Zastanawiam się, jak się czuli rodzice Franka, po szesnastu latach małżeństwa, bez uprzedzenia syn przychodzi na imprezę urodzinową swojego brata z kochanką. Zajebiście, dziwię się, ze matka nie dostała zawału, uważam że powinna. Zapytałam Franka czy wiedział o osobie towarzyszącej, powiedział że nie, że miał przyjść sam i że nie rozumie swojego brata. Dobrze, że chociaż tyle, ja też nie rozumiem.
Tak więc, atrakcji mi nie brakuje, cholerna dulszczyzna, Boże jak ja się cieszę, że już w czwartek lecę do Warszawy. Tylko co ja mam kupić Chrześnikowi na Komunię? W dzisiejszych czasach, to ja nie wiem, naprawdę, gdyby był dziewczynką dałabym mu biżuterię, a tak to co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz