poniedziałek, 23 kwietnia 2012

04/23/2012

Kot żyje, ma się raczej dobrze i mieszka w moim samochodzie. Naprawdę! Mieszka sobie gdzieś z tyłu, w osłonie podwozia i jeździ ze mną wszędzie, w sobotę byliśmy nawet na myjni. Wiem, że jest tam na pewno, bo zaczęłam zostawiać samochód na podjeździe i zarejestrowały go kamery. Niewykluczone, że jest głuchoniemy, albo niemową, bo nie wydaje żadnych dźwięków. Ktoś może ma jakiś pomysł na to, jak się go pozbyć? Wolałabym humanitarne sposoby, więc wjeżdżanie do rzeki odpada.

2 komentarze:

  1. A może to ona?? Tylko nie zrób jej krzywdy! Ja Cię prossssszzzzęęęę!
    Tak na marginesie, jak to się dziwnie układa-;)
    Ja, ze zdeklarowanej psiary stałam się kociarą, Ty spsiałaś dokumentnie-;)
    A Rudzielec jeszcze u Twoich rodziców??

    Co do Franka, to nie ma co się wkurwiać. Te rozjazdy Wam się przysłużą.
    Za dwa miesiące zapomnisz po powodach wkurwienia i zdążysz 17 razy zatęsknić-;)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot jak przyszedł, tak poszedł bez zapowiedzi.
      Rudy cieszy się kocią wolnością i przychodzi do rodziców na michę.
      Rozjazdy służą, tak, jeśli tylko nie ma ich za dużo, ale jest dobrze, więc nie ma co za dużo myśleć, bo od tego nie zmądrzeję :)))

      Usuń