wtorek, 5 lutego 2013

02/05/2013

Boże, co za jakaś idiotyczna data, zupełnie nie do zapamiętania. Chciałabym być oazą spokoju, zachowywać cierpliwość, nie krzyczeć na Sandrę kiedy się wierci, a ja od dwudziestu minut próbuję ją ubrać, bo wychodzimy, bo jestem spóźniona, nie tracić równowagi przez Franka, olewać uwagi jego rodziców, nie martwić się na zapas... Naprawdę chciałabym i pracuję na tym, tylko że nie zawsze mi to  wychodzi. Chciałabym się nie spieszyć, nie wiem czy to jest w ogóle możliwe, bo jak tylko niespiesznie wypijam rano kawę, to potem jestem spóźniona cały dzień. Czy potrafię być ponad to wszystko?

Czy kuny zapadają w sen zimowy? Bo mam wrażenie, że to zwierzę, które buszowało jesienią w naszych szybach wentylacyjnych tudzież między ścianami obudziło się dwa dni temu i niemrawo daje o sobie znać.

Śniło mi się, że moja koleżanka robiła dżem z dzieci nietoperzy, mówiła, że jak się je dobrze podgotuje, to miękną im paznokcie, a dżem był w sumie truskawkowy, albo malinowy. Nie jestem pewna, czy to wszystko dobrze o mnie świadczy. Może powinnam odpocząć?

Dziś marzy mi się śniadanie na jachcie, dużym, takim żeby nie bujało za bardzo, kieliszek dobrego szampana, może być też prosecco i świeże truskawki.

A tym czasem flądra z Johannesburga dalej mnie blokuje i naprawdę mam ochotę powiedzieć jej parę słów od serca, ale nie mam jej telefonu, więc tylko piszę grzecznościowe maile zamiast powiedzieć jej: Move Bitch!

Do zapamiętania: White Stripes: Seven Nation Army.

2 komentarze:

  1. Choć to nie moja "linia melodyczna", niezłe, niezłe-;))

    Eee, nie narzekaj ne tę gonitwę! Przynajmniej czujesz, że żyjesz!
    Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie narzekam, tylko jak zwykle boję się, że nie zdążę.

      Niezłe, ale się przyczepia, mi przynajmniej :)

      Usuń