wtorek, 1 kwietnia 2014

04/01/2014

W nocy wróciliśmy z Andaluzji, a dziś rano czekała na mnie lekcja pokazowa w przedszkolu, która przekształciła się w regularne zebranie wychowawcy z rodzicami, więc taki trochę kubeł zimnej wody, żebym szybko zapomniała o tapas i Rioja... no więc zapominam...

Po rumuńsku put (czyt. puc) to studnia, na dodatek jest rodzaju nijakiego, co mnie kompletnie myli, bo w mojej głowie jest żeńskiego. Natomiast puta (czyt. puca) to jedno z określeń penisa, raczej wulgarne, na domiar złego jest rodzaju żeńskiego, jak większość rzeczowników w języku rumuńskim kończących się na 'a' (swoją drogą, co za ironia, żeby męski członek był rodzaju żeńskiego).
Myśląc o studni po polsku, automatycznie dodałam 'a' do 'puc', więc wyobraźcie sobie minę Franka, jak mu powiedziałam, że w tym tygodniu przyjdzie specjalista, żeby nam wyczyścił fiuta...

A pani w przedszkolu zwróciła rodzicom uwagę, żeby nie używali wulgaryzmów w obecności dzieci bo powtarzają...
Miłego tygodnia.

PS. A propos poprzedniego posta, w weekend w Bukareszcie BYŁO trzęsienie ziemi, 4,9 u nas w domu nikt sie nawet nie obudził, a poza tym NIC się nie stało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz