czwartek, 8 stycznia 2015

1/8/2015

Zima w Bukareszcie jest krótka (w porównaniu na przykad do zimy w Warszawie), ale bywa naprawdę intensywna (o czym pewnie pisałam już kilka razy, a na pewno raz w zeszłym roku) i nie ma co się łudzić, Bukareszt zimą nie jest przyjazny. Korki, zablokowane ulice i miejsca parkingowe (o które jest jeszcze trudniej niż zwykle), śnieg i lód zalegające na chodnikach...  Są jednak dni, takie jak w tym tygodniu, gdy jest tak pięknie, że można o tym wszystkim zapomnieć... chociaż pod Ateneul Roman wszędzie lód i nikomu nie przyszło do głowy, żeby sypnąć piaskiem.


Tak jest, Bukareszt to miasto pełne kontrastów. Na zdjęciu Ateneul Roman (od góry, pierwsze z lewej), czyli bukaresztańska filharmonia z salą koncertową na bazie koła i powalającą akustyką, obok na Piata Victoriei wystylizowany stary Volkswagen jako reklama drogiej cukierni (i w tle budynek siedziby rządu zasłoniety flagą, czego do końca nie rozumiem, może dlatego, że to było zaraz po święcie narodowym 1-go grudnia), poniżej waląca się przedwojenna kamienica (i wspaniały platan na pierwszym planie), a obok inna kamienica (która w rzeczywistości stoi z lewej strony Ateneul, patrząc od frontu) z ekskluzywnym sklepem i barem... jak w Paryżu, słowo daję (gdybym miała bardzo dużo pieniędzy i nie wiedziałabym co z nimi robić, to kupiłabym apartament na oststnim pietrze tej kamienicy). Tylko kabli zabrakoło, ale nadrobię przy następnej okazji, bo kontrasty to dobry temat.

W przysłym tygodniu znowu ma sypnąć i wtedy naprawdę trudno będzie lubić Bukareszt.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz