środa, 5 listopada 2014

11/05/2014

Dziś będzie na słodko...'kurtoskalaks' kojarzy mi się z Rumunią, bo tutaj jadłam go po raz pierwszy, ale podejrzewam, że nie jeden Węgier, Czech a nawet Słowak, mógłby sie na mnie za to skojarzenie śmiertelnie obrazić... ale o co chodzi?
O pyszne, cieniutkie ciasto w kształcie walca z dzurą w środku: kürtöskalács, trdlenik lub cozonac secuiesc, wszystko jedno gdzie, to jest to samo, drożdżowe ciasto, którego sekret tkwi w sposobie pieczenia (tak mi się wydaje)
Surowe ciasto owija się na specjalnej, drewnianej walcowatej formie i piecze obracając nad grillem, na koniec posypuje się cukrem, cynamonem lub orzeszkami, do wyboru do koloru. Jest wspaniałe, najlepiej smakuje jeszcze na ciepło. 

Węgrzy twierdzą, że to ich tradycyjny wypiek, Czesi, że nie, bo tredlik jest 'starocesky', w Rumunii jest dostępny na prawie każdym parkingu w Transylwanii (i stąd go znam), a w Bukareszcie na przeciwko wejścia do Makro ;)

Wikipedia podaje, że kürtöskalács jest tradycyjnym wypiekiem dostepnym na węgierskojęzycznych obszarach Europy (bardzo dyplomatyczne), natomiast trdlenik jest słodkim ciastem pochodzącym ze Słowacji... Rumunii o Słowakach nie wspominają ani słowem, ale nie odcinają się od węgierskiego pochodzenia tego ciasta i na (ewentualnym) opakowaniu (w zasadzie to opakowania najczęściej nie ma, tylko papier lub folia, bo 'kurtoskalaksa' zjada się na miejscu, natychmiast i w sklepach jest niedostępny, ale Ci pod Makro w Bukareszcie, mają już swoją markę, więc proszę bardzo...) podają obie wersje językowe:
Jeśli jeszcze go nie znacie, to jest to absolutnie obowiązkowa pozycja, wszystko jedno czy będziecie w Pradze, Budapeszcie, czy na serpentynach Transylwanii.

1 komentarz:

  1. W ogóle o czymś takim nie miałam pojęcia. Chętnie bym go skosztowała.

    OdpowiedzUsuń