wtorek, 11 listopada 2014

11/11/2014

"Cóż tam, panie w polityce? Chińcyki trzymają się mocno!?" - jakie to ponadczasowe... ale to przypomnienie z "Wesela" nie z okazji dzisiejszego Święta Niepodległości, tylko dlatego, że w końcu wypadałoby napisać kilka słów o wyborach prezydenckich w Rumunii.

Pierwsza tura za nami (02/11), nie obyło się bez skandalu, bo lokale wyborcze poza granicami kraju okazały się być nieprzygotowane na wysoką frekfencję wyborczą. Przed lokalami w Paryżu, Londynie i Monachium ustawiały się gigantyczne kolejki, a o godzinie dwudziestej zamykano ludziom drzwi przed nosem, niektórzy stali po sześć godzin żeby zagłosować. Czy zorganizowanie głosowania za granicą jest naprawdę takie trudne? Prawica twierdzi, że to był zamierzony zabieg rządzącej lewicy, bo z badań wynika, że emigranci mają przeważnie poglądy prawicowe. Socjaliści (czyli obecna partia rządząca, z premierem Victorem Ponta na czele i jednocześnie kandydatem na prezydenta) bronią się i tłumaczą danymi statystycznymi z ubiegłych lat, mówią że to przypadek... przypadek czy nie, Minister Spraw Zagranicznych podał się do dymisji, ale wydaje mi się, że to była decyzja, która miała zamknąć usta niezadowolonym, a i tak niczego nie zmieni... zobaczymy, druga tura już w niedzielę.

W drugiej turze zmierzą się Victor Ponta i Klaus Iohannis. Podejrzewam, że wygra Ponta (w pierwszej turze miał ponad 40% glosów, podczas gdy Iohanins nieco ponad 30%)... trochę szkoda, bo wydaje mi się, że pan Iohanis byłby dobrym prezydentem, innym niż ci dotychczasowi.
Klaus Iohannis nie jest politykiem, przez ostatnie lata był prezydentem miasta Sibiu (bardzo udanym prezydentem), pochodzi z rodziny Niemców z Transylwanii (jak Herta Muller), z jego wypowiedzi wynika, że ma głowę na karku, ale myślę że Rumuni nie są gotowi na prezydenta z niemieckimi korzeniami i (o zgrozo!) protestanta... chociaż nie wiem czemu, bo przecież król Karol I (i jego następcy) był z rodu Hohenzollern-Sigmaringów, więc niemieckie pochodzenie to nie żadna nowość w rumuńskiej polityce.

A swoją drogą. to nie dokońca zgadzam się z prawem wyborczym, bo to jednak trochę bez sensu, że mogę brać udział w polskich wyborach, ale nie mam prawa decydować o przyszłości kraju w którym żyję, płacę podatki i najprawdopodobniej żyć będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz