piątek, 31 października 2014

10/31/2014

Zadzwonił do mnie wczoraj ojciec, mówił że mu brakuje naszego wieczornego spaceru po cmentarzu pełnym zniczy, zapachu dymu i nadgniłych liści, nie ma z kim pójść, bo mamie pewnie nie będzie się chciało jechać przez pół miasta. 
Muszę przyznać, że mi też brakuje, ostatni raz na Wszystkich Świętych byłam w Polsce chyba cztery lata temu, albo pięć? Może za rok, może za dwa pojedziemy. 

A tym czasem jutro mamy chrzciny najnowszego potomka brata Franka. Zrobiło mi się trochę nieswojo, bo chrzciny pierwszego listopada to tak trochę dziwnie, dobrze, że nie w dzień zaduszny, ale skoro tutaj nie ma tej tradycji, to im nie przeszkadza. Także jutro zabawa, ale podobno ma być skromnie, tylko najbliższa rodzina i przyjaciele, bo rozwód, była żona, dzieci, nowa żona-nie-żona... strasznie to zagmatwane. Starsze dzieci bojkotują przyrodniego brata, chociaż podobno syn na chrzcinach będzie, córka na pewno nie. Trudne to dla nich, nie wiem, jak będą w tym roku wyglądały Święta, chociaż tak naprawdę to nie mój problem, więc nie wiem czemu się tym przejmuję, chyba szkoda mi dzieciaków po prostu. 

Za to w przedszkolu mamy Halloween: konkurs na najładniejszą dynię, paradę kostiumów i teatr lalek. W tym roku nasza dynia jest wesoła, nie straszna, a Sandra jest księżniczką, nie czarownicą, także HAPPY Halloween na całego! 
PS. Nasza dynia zajęła III miejsce! O rany! ale jestem dumna :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz