środa, 29 października 2014

10/29/2014

Du-te dracu czyli go to hell  
W Rumunii wprowadzane są właśnie, od dawna zapowiadane przez Casa Nationala de Asigurari de Sanatate, w skrócie CNAS (odpowiednik polskiego NFZ) chipowe karty zdrowia pacjenta.
Karta wygląda jak karta kredytowa tylko ma chip, na którym zapisywane będą wszystkie dane pacjenta, łącznie z historią leczenia, grupą krwi itd. Kartę otrzyma i będzie musiał przedstawiać każdy ubezpieczony ubiegający się o leczenie w publicznym szpitalu lub przychodni (poza nagłymi przypadkami oczywiście).
Pomysł wydaje mi się bardzo dobry, ale (jak zwykle) nie wiem jak będzie funkcjonować, ponieważ napotyka (niezrozumiały dla mnie) opór ze strony części pacjentów i lekarzy, którzy boją się że nowy system utrudni im życie.
Już znalazła się grupa sióstr zakonnych, które otrzymawszy karty, zapowiedziały, że nie będą ich używać, gdyż słowo CARD czytane od końca daje DRAC, co w języku rumuńskim znaczy diabeł, tak więc karta jest dziełem szatana i one piszą pismo, że kart zdrowia używać nie będą.
Naprawdę. To nie jest żart, sama wczoraj widziałam matriał na ten temat w jednym z głównych wydań wiadomości.

2 komentarze:

  1. Wybacz, ale na prawdę uśmiałam się pod nosem :D :D :D

    Straszna karta rodem z piekła. Domyślam się, że zarówno w Rumunii, jak i w Bułgarii są starsze pokolenia ludzi, którzy nijak nie pasują do XXI w. i są raptem wyciągnięci z epoki Średniowiecza. No ale że siostry zakonne? Prędzej przypisałabym takie uwagi o diable starszym babciom, a zakonnice powiedziałabym, że jakiś większy dystans do świata i błahostek powinny mieć. Bo czymże jest jakaś tam karta z chipem, jak nie bzdurką. Tak, ułatwia życie, funkcjonowanie itd...., ale to tylko karta. Ah nie! To diabeł przecież!

    A jej posiadacze z pewnością zagubią cenne zdrowie i jednocześnie z używaniem tej piekelnej karty pójdą to hell, jak to pięknie i trafnie napisałaś na początku.
    Wyobraźnia mnie ponosi i myślę, że ten wpis jest strasznie ciekawy :) Będzie mi chyba towarzyszył uśmiech do końca dnia :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Powiem Ci, że ja też się uśmiałam, ale im dłużej nad tym myślę, tym bardziej mnie to przeraża, nie sam diabeł na karcie tylko mentalność.
      Zabobony są w Rumunii obecne na każdym kroku, przesąd za przesądem, tego nie wolno bo coś tam, tamtego nie, bo co innego, a tak trzeba i już. Ale znasz to, bo w Bułgarii podobnie, mi się ciągle te Twoje szklanki od teściowej przypominają :)
      Czasami zabobony są wesołe, szczególnie podobają mi się te, które mają swoje uzasadnienie w tradycji, kulturze, ale do szału doprowadzają mnie powielane bzdury, które nie mają żadnego wytłumaczenia, ani kulturowego, ani zdrowotnego, a już na pewno nie są logiczne. A gdy dopytuję, dlaczego tak się robi, a nie inaczej, najczęściej uzyskuję odpowiedź, że tak jest... asta e... (czyt. asta je)

      Usuń