poniedziałek, 13 października 2014

10/13/2014

Franek poleciał do Rzymu, a mi się włączyła jakaś niesamowita hiper aktywność, porządkowałam, układałam, naprawiałam, nawet przez skypa zdołałam zrobić porządek w swoich polskich papierach, ktoś mi kiedyś powiedział, że jego babcia tak miała przed śmiercią, że wszystko uporządkowała i umarła spokojna. Nie wybieram się na tamten świat, tylko do Mediolanu, a porządek nie zaszkodzi, choć z wyjazdem nie ma nic wspólnego. Nawet samochód umyłam i zdążyłam pomalować paznokcie, na taki dziwny kolor, powiedzmy że gołębi, jak jestem ubrana na brązowo, to wpada w brąz, a jak na czarno jest wyraźnie fioletowy. Interesujące, niestety przy tym wszystkim nie mam pomysłu na obiad, chyba mnie ten weekend jednak trochę wypalił. I boję się Mediolanu, boję się, że sobie nie poradzę w nowej roli i nie lubię jak Franek wyjeżdża i zapomina do mnie zadzwonić.
Żeby zerwać z dręczącymi mnie myślami, zaczęłam czytać BEKSIŃSKICH Magdaleny Grzebałkowskiej i bardzo, bardzo mnie wciągnęło.
To co... to będzie dobry tydzień, tak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz