poniedziałek, 6 października 2014

10/06/2014

Nie, nie, nie, nie zgadzam się! Niestety, mogę sobie tylko pokrzyczeć, bo i tak nie mamy wpływu na to kto i kiedy.

Wczoraj wieczorem przeczytałam, że umarła Ania Przybylska, której sarnie oczy i duże usta zawsze mi się podobały, taka sympatyczna i ładna, zrobiło mi sie naprawdę smutno... a dziś rano obudził nas telefon, że umarł NASZ administrator. Ale to nie był tylko jakiś tam administrator z pracy, to był człowiek który pomagał (nie tylko mi, ale wszystkim dookoła, chociaż wydaje mi się, że nam był szczególnie życzliwy), pomagał w każdej sytuacji, wszystko jedno, czy to był mandat do zapłacenia, przegląd samochodu, nagły odbiór dziecka z przedszkola, przyjazd na lotnisko, czy załatwienie czegoś tam w urzędzie, ON był ZAWSZE pod ręką.
Pod koniec ciąży, gdy więcej byłam w szpitalu niż w domu, to ON do mnie przyjeżdżał, podczas gdy rodzice Franka na przykład nawet nie zadzwonili, ale to już osobna historia. Gdy w listopadzie, pięć lat temu powiedziałam Frankowi, że nie chcę go znać i wracam do Polski, to ON wiózł mnie na lotnisko i mówił, że wrócę, że będzie na mnie czekał w Święta, no i wróciłam... tyle historii. Bardzo mi przykro.
Wiedzieliśmy, że chorował, od maja był na zwolnieniu, byliśmy u niego dokładnie miesiąc temu. Od piątku było źle. A dziś rano telefon... Szybko, za szybko, ale z drugiej strony może tak lepiej, mniej cierpienia.
Teraz czeka mnie kolejny traumatyczny pogrzeb, o rany i co za ironia, to ON mówił mi co mam robić, gdy pierwszy raz szłam na prawosławny pogrzeb (sama bo Franek akurat wyjechał), ON zamawiał kwiaty i kupował świece, a teraz... no nie mogę w to uwierzyć... i kto mi będzie podpowiadał jak się załatwia sprawy w Rumunii??? :(

2 komentarze: