środa, 24 września 2014

09/24/2014

O kablach 
Wiszące kable stały się niechcianym symbolem Bukaresztu, wystarczy wpisać w google hasło: 'kable bukareszt' i wyświetli Wam się kilkaset zdjęć. To nie do końca prawda, bo w ciągu ostatnich lat wiele metrów kabli nareszcie znalazło się pod ziemią, ale wciąż jednak wiszą i znakomita większość przyjezdnych wytyka je palcami, bo jak to tak, bebechy na wierzchu w cywilizowanej Europie?
Nie wiem, czy to prawda, że prowadzenie kabli na zewnątrz ma swoje praktyczne uzasadnienie przy permanentnym zagrożeniu trzęsieniem ziemi, może ma, może nie, jak każde usprawiedliwienie i to jest dobre.
Niewątpliwie kable są brzydkie, ale jest w nich coś, co podkreśla charakter tego miejsca, co każe myśleć, że stąd jest bliżej na wschód niż na zachód i to mi się właśnie podoba. I tak na przykład stojąc obok przepięknej, secesyjnej kamienicy w Bukareszcie (kiedyś zrobię takiej zdjęcie), coś nie pozwala Ci pomyśleć, że jesteś w Wiedniu lub w Paryżu, a to coś to kable. Kable wiszą w bocznych uliczkach i przy głównych placach, przy starych i nowych budynkach, wiją się i opadają, a często po prostu leżą na ziemi i nikt nie zwraca na nie uwagi.
Tak wyglądają kable niedaleko mojej pracy, a to naprawdę jeszcze nie jest maksymalne zaplątanie ;)

A na przykład w Azji widok kabli aż tak nie dziwi, a przecież też wiszą i to jak! W Wietnamie, Tajlandii, Indonezji, na Filipinach, wszędzie kable! O tak wiszą kable na skrzyżowaniu w Xi'An w Chinach:
Najbardziej hardcorowe chyba jednak widziałam w HaNoi, ale i Manila pod tym względem jest w czołówce. Czy gdzieś jeszcze wiszą mega supły kabli? Kto wie, może kiedyś zrobię przegląd kabli ulicznych na świecie? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz