poniedziałek, 4 sierpnia 2014

08/04/2014

Dziś będzie kulinarnie na lato: ciorba de loboda, czyli coś na kształt naszego chłodnika tudzież botwinki tylko w wersji rumuńskiej i zamiast botwinki jest łoboda.

Łoboda ogrodowa (szczególnie ta po prawej, odmiana czerwonolistna, fot. internet) jest popularna w Rumunii, a w Polsce raczej zapomniana. W Wikipedii wyczytałam, że jest "używana czasami jako warzywo". Łoboda ma delikatne liście, trochę przypomina szpinak, można z niej zrobić sałatkę, albo właśnie zupę. Podobno jest dobra na trawienie.

Ale do rzeczy... ciorba de loboda (przepis oryginalny TUTAJ)

Składniki (na około 6-8 porcji):
- 3-4 pęczki lobody (myślę, że botwinka też będzie okej)
- 1 pęczek świeżych liści lubczyku (posiekany na drobno) 
- 500 ml borszczu (jeśli niedostępny można wlać wodę i dokwasić np. sokiem z 1 cytryny)
- 1/4 selera
- 2-3 marchewki
- 1 cebula 
- 2 ząbki czosnku (czosnek to moja modyfikacja)
- 2-3 jajka (roztrzepane jak na omlet)
- 200 ml tłustej, ale kwaśnej śmietany
- mnij więcej 50 ml oleju roślinnego
- 1 litr wody
- sól i pieprz do smaku.

Sposób przygotowania (czas: max 30 min):
1. Oczyszczone, pokrojone w kostkę warzywa (cebula, czosnek, marchewka, seler) wrzucamy na rozgrzany olej na głębokiej patelni (sugeruję zacząć od cebuli) i obsmażamy przez ok. 3 minuty, dolewamy wody, dodajemy soli i zostawiamy, niech się gotują przez ok 15-20 min. 
2. Botwinkę myjemy i kroimy w ok 2 cm paski, a potem dodajemy do prawie ugotowanych warzyw. Niech to się chwilę razem pogotuje, ale nie za długo tak około 3 minuty. 
3. Dodajemy BORSZCZ i posiekany lubczyk. Ci co nie mają pod ręką rumuńskiego borszczu, wciskają cytrynę i dolewają wody, żeby zupa nie była za gęsta. Na tym etapie należy spróbować, powinno być kwaśne. Dokwaszamy, dosalamy i pieprzymy według gustu :) 
4. Do miseczki z ubitymi jak na omlet jajkami dodajemy trochę zupy (powiedzmy że 2 łyżki wazowe) i mieszamy, a następnie wlewamy je do zupy cały czas mieszając (trzeba mieszać, żeby sie nie zrobiły kluski lane, no chyba że wam to akurat nie przeszkadza).
5. Na koniec zdejmujemy zupę z gazu i dodajemy śmietanę. Ja robię tak jak z jajkami, dodaję do miseczki ze śmietaną jedną, dwie łyżki wazowe zupy i mieszam, potem wlewam do zupy, żeby się nie zważyła. 

... i voila, gotowe, można studzić, potem chłodzić i spożywać dla ochłody w upały (Fot. ze strony z przepisem oryginalnym, ja niestety w ferworze działań pominęłam część artystyczną i zdjęć nie mam, ale moja ciorba wyglądała identycznie, serio). 

A jutro, jak to tradycyjnie w sierpniu wyruszmy do Transylwanii i tym razem BĘDĘ robiła i wstawiała zdjęcia.

2 komentarze:

  1. Tak patrzę i patrzę, i jak nic, to nasza lebioda (mazowieckie)! Zapomniana, bo kojarzy się z brukwią, rzepą, rukwią wodną i II WŚ. A my, Polacy, nie lubimy wracać do smaków (choćby najlepszych) kojarzonych z porażkami...
    Co do Transylwanii i dokumentacji, to bardzo osobiście (tu: jęzor na calej lini!!!!), uwierzę jak zobaczę-;))
    Ściskam-;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To samo chciałam powiedzieć, tylko nasuwało mi się bardziej "tere -fere" lub "obiecanki cacanki". W zeszłym roku czekałam i czekałam i czekam do dzisiaj na te zdjęcia z mojej ukochane Transylwanii

    OdpowiedzUsuń