poniedziałek, 30 czerwca 2014

06/30/2014

Smutek wyparował. Nawet nie chodzi o to, że coś mnie specjalnie rozweseliło, ale uświadomiłam sobie, że zapominam cieszyć się rzeczami najważniejszymi, takimi które zbyt często uznajemy za oczywiste... że Sandra jest taka, jaka jest, że mamy pokój i dach nad głową, i rodziców, i tak naprawdę to nie mam się czym martwić, bo zawsze znajdzie się jakieś dobre wyjście.

A w czwartek, jak rasowa biznesłuman: samochód, samolot, spotkanie, samolot, samochód, dom. Jak za dawnych, niekoniecznie dobrych czasów. Adrenalina i wysokie obroty, czyli jeszcze tak potrafię... ale wymęczyło mnie to bardzo, bardziej niż myślałam. Padłam z bólem głowy, jak tylko położyłam Sandrę. 

W tym tygodniu odbieram swoje pierwsze w życiu okulary, może to sprawi, że będę lepiej widziała pewne rzeczy...a jak na razie: I can see clearly now the rain is gone...

I Johnny Nash w kostiumie z 1973 roku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz