czwartek, 22 maja 2014

05/22/2014

Dziś będzie o moich obserwacjach na temat płci, czyli o równościach i nierównościach w Rumunii

W Rumunii zwycięzca tegorocznej EUROWIZJI nie wywołał takich emocji, jak w Polsce (niezdrowych emocji). Panie uśmiechały się ironicznie, panowie wzgardliwie i tyle. I wcale nie oznacza to, że Rumuni są tolerancyjni, wręcz przeciwnie, bo na przykład parada równości w Bukareszcie w ostatnich latach liczyła sobie jedynie 150-400 uczestników (dane z lat 2009-2013). Rumuni po prostu nie widzą potrzeby dyskutowania na tematy, które wydają im się mało ważne (a już na pewno nie politycy i nie w telewizji). Nie roztrząsają także kwestii oczywistych, bo w Rumunii kobieta, to kobieta (i każdy mężczyzna zna jej rolę, dlatego wielu Rumunom podobał się występ Cleo...), a mężczyzna to mężczyzna, a jeśli zdarzy się inaczej, to jego problem i nie jest to temat do publicznych debat.

Inną stroną medalu jest również brak dyskusji na temat równouprawnienia kobiet, które teoretycznie jest, ale w praktyce... no właśnie, jak wspomniałam wyżej, każdy mężczyzna w Rumunii zna rolę kobiety.
Kobiety w Rumunii są podziwiane, jeśli są piękne, ale rzadko są szanowane za swoje osiągnięcia, a ich zdanie z reguły znaczy mniej niż zdanie mężczyzny. Jeśli kobieta chce mieć coś do powiedzenia, musi wybrać świat kobiet, bo bez względu na to, jak będzie mądra, dla mężczyzny zostanie tylko "głupią babą".
Generalizuję, bo wyjątki oczywiście są i nie każdy Rumun to szowinistyczna świnia, ale wystarczy poobserwować przez chwilę tłum na ulicy, żeby zobaczyć jak kształtują się tu role społeczne.
Małgorzata Rejmer w swojej książce o Bukareszcie uzasadniała brak szacunku i przedmiotowe traktowanie kobiet w Rumunii uwarunkowaniami socjologiczno-historycznymi i silnym wpływem Imperium Osmańskiego, coś w tym jest.
Nie raz zdarzyło mi się, że witający się z Frankem (nieznajomy) mężczyzna  podawał rękę tylko jemu, mnie kompletnie ignorując. Wśród przyjaciół jest oczywiście inaczej, ale taki na przykład hydraulik nie wyjaśni mi w czym tkwi problem i o ile na początku tłumaczyłam to brakiem znajomości języka, to teraz wiem, że dla hydraulika jestem "głupią babą" która i tak nie zrozumie dlaczego pompa się zatyka, więc nie ma sensu ze mną gadać i nie ważne, że mam inżynierskie wykształcenie.
Jedyną metodą na uzyskanie posłuchu, jest zrobienie karczemnej awantury z krzykiem i groźbą, że 'powiem mężowi' i wtedy każdy chodzi jak w zegarku i wszystko mi tłumaczy.
Rozumiecie o co mi chodzi? To jest powszechne, będąc kobietą w Rumunii jesteś uwielbiana przez swojego mężczyznę, szanowana przez jego ojca (jako matka jego wnucząt) i przyjaciół (jako żona ich przyjaciela) oraz ignorowana jako człowiek, członek społeczeństwa. Co ciekawe, nie widziałam tego, zanim zamieszkałam w Rumunii. Na początku miałam wrażenie, że Rumunii są otwarci jako naród i szarmanccy wobec kobiet, jak się okazało to pierwsze wrażenie jest tylko otoczką.

Nawet Franek, który od początku wydawał mi się inny (ale to nic dziwnego, bo miłość zaślepia), który zna moje poglądy i nie raz widział, jak się we mnie gotowało, który mówi że rozumie, szanuje mnie i liczy się z moim zdaniem, czasami potrafi zachować się jak ostatni szowinistyczny palant... więc nie dziwią mnie komentarze panów pod adresem Cloe i jej występu na Eurowizji.

Na zakończenie, a propos Cloe, robót domowych i seksizmu, rumuńska wokalistka Loredana kilka lat temu nakręciła teledysk "Apa" (woda), który wpisuje się w to, co opisałam wyżej (z przymrożeniem oka oczywiście), ponad 11 i pół miliona wyświetleń na youtube... nieźle:

6 komentarzy:

  1. O tak, kochana , zdecydowanie coś w tym jest !!!
    Ja szczególnie z tym zjawiskiem spotkałam sie na weselach , lub na wiejskich potancówkach. Kobiety dyskutują sobie zgromadzone w jednym kółeczku, mężczyzni tworzą sobie drugie. Gdy jakaś kobieta podchodzi do męskiej grupy (zazwyczaj tylko ja tak robię, inne nawet nie próbują dyskutować z chłopami) , to zastaje nie zauważona, i prawie nikt z męskich osobników nie podejmuje z nią ważniejszej rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo tak, wesela są koronnym przykładem, ale nawet jak przychodzą do nas znajomi, to często tworzą się podgrupy pań i panów.
      I wyobraź sobie teraz dyskusję o GENDER w Rumunii... chyba by się wszyscy ze śmiechu poprzewracali.

      Usuń
  2. I wszystko jasne. Mój mąż musi być Rumunem ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, jakich to rzeczy można się po latach dowiedzieć ;))))

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy tekst. PRzeczytałam z ogromną przyjemnością.
    Cóż mogę powiedzieć... Trzeba znać swoją wartość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! A nawet więcej, trzeba ją w sobie umacniać!
      i dziękuję za docenienie moich przemyśleń :)

      Usuń