piątek, 1 listopada 2013

11/01/2013

Miałam wczoraj skończyć książkę, a zamiast czytać, zasnęłam o dziesiątej z kieliszkiem wina na kanapie. Wykończyło mnie to Halloween w przedszkolu. Najpierw Sandra płakała, potem skakała, a potem już miała wszystkiego dosyć i wróciłyśmy wcześniej do domu. A mi na tej kanapie przyśnił się bardzo fajny sen, z Frankiem, który mnie obejmował i mówił że wszystko będzie dobrze i że przejdziemy na drugą stronę wody, a woda była piękna, turkusowa i krystalicznie czysta, tylko jakaś stara baba rzucała we mnie muszelkami, które były całkiem ładne, ale nie wiem czemu dla mnie obrzydliwe, całe szczęście Franek je ze mnie cierpliwie zdejmował. A wszystko co było złe, niepewne i niejasne zostało za nami w obcym samochodzie. To tyle w kwestii Halloween.

4 komentarze:

  1. Tak od czapy spytam, w jakim języku mówił do Ciebie w tym śnie Franek? Bo rozumiem, że na co dzień nie porozumiewacie się po polsku?
    pozdrawiam
    babz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że nie wiem. Na co dzień mówimy po rumuńsku, ale podobno jak raz w panice wołałam pomocy to krzyczałam po angielsku, ale zupełnie tego nie pamiętam.
      Ale już chyba przesiąkłam rumuńskim do głębi, bo włosko-brzmiące nazwisko niemieckiego znajomego (Kakaczi) rozbawia mnie do łez :)))

      Usuń
    2. No to w sumie dobrze, że Franek nie jest Węgrem. Taka mnie dopadła refleksja ;)

      Usuń
    3. No pewnie!... bo nie lubię leczo :PPP

      Usuń