poniedziałek, 14 października 2013

10/14/2013

Czytam książkę Małgorzaty Rejmer "Bukareszt. Kurz i krew" i ciarki przechodzą mi po plecach, bo niby wiemy co się działo, jak było, to współczesna historia, a my Polacy też wiemy co to komunizm, malowanie trawy na zielono, pochody pierwszomajowe, stan wojenny, internowania i tak dalej, a jednak nie wiemy nic. Takich Przemyków, czy księży jak Popiełuszko były tysiące, a strach tak ogromny i powszechny, że stał się częścią życia. Nie chodzi o to, żeby się licytować, kto miał gorzej, tylko żeby zrozumieć dlaczego Rumunia jest dziś taka, a nie inna. Nie wiem ile lat musi upłynąć, żeby wyleczyć z traumy cały naród, ale mam wrażenie że to wciąż początek drogi.

Uważam, że to książka ważna i potrzebna, zupełnie inna niż Komunistyczna Baba, Dana Lungu, który absurd i okrucieństwo minionych lat przedstawia z humorem, a niedawno powstał nawet film na jej podstawie. Ciekawe czy ktoś, kiedyś wyda Rejmer po rumuńsku.

2 komentarze:

  1. Jej Toksymia była świetna, a Bukaresztu czytałam jedynie recenzje. Ale sięgnę, skoro polecasz.
    Co z tymi zdjęciami, he??-;)))
    Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toksymia czeka następna w kolejce, ze względów oczywistych na pierwszy ogień poszedł Bukareszt. Chociaż może zrobię przerwę i zajmę się na chwilę Japońską wsią, bo ciekawi mnie ogromnie.
      Zdjęcia tak, pamiętam ale naprawdę nie mam kiedy. Jutro lecimy do Dublina, mogę dorzucić nowe do starych. Liczę na Twoją wyrozumiałość :)

      Usuń