środa, 9 października 2013

10/09/2013

Na wiosnę nie mogę narzekać, bo jest pięknie, od kwietnia różnią nas teraz tylko żółte liście i poranne mgły. Wypowiedziałam za to wojnę myszom, bo ja rozumiem, że można sobie być polną myszką przyjść, skubnąć serka, ale żeby bezczelnie wcinać kredki mojego dziecka, to już za dużo i to na moich oczach! Wczoraj wieczorem chodzę do Sandry do pokoju, a tam na kuchence z Ikei, między nogą pluszowego psa i barbie, siedzi sobie taka i chrupie świecową kredkę, a potem będzie mi srać na fioletowo, co to, to nie! Pułapki rozstawione, No Mercy! A w nocy zabraliśmy Sandrę do nas do łóżka, bo Franek boi się myszy, ale o tym już chyba pisałam. W akcie desperacji na parterze podłączyłam to urządzenie, które podobno ma odstraszać gryzonie, na razie jeszcze nie boli mnie od tego głowa, ale nie jestem przychylnie nastawiona do takich wynalazków.
Tym czasem idziemy zobaczyć jak to Sandra Bullock wylatuje w kosmos...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz