poniedziałek, 7 października 2013

10/07/2013

Rodzice przyjechali i wyjechali, wszystko na szybko, ale zdałam egzamin na organizatora wycieczek po Rumunii. Znalazłam przepiękny i wcale niedrogi apartament w Sibiu, zaraz przy barbakanie w klimatycznej kamienicy i jestem z siebie bardzo dumna. Ponadto trafiłam tam, gdzie bałam się, że zabłądzę i plan wykonaliśmy prawie cały z małymi modyfikacjami. Dostałam mandat w Sighisoarze i muszę tam zadzwonić i wyjaśniać, że nie wiedziałam że tam nie można, że my na nocleg z dzieckiem, mam nadzieję że się nade mną zlitują, bo suma na mandacie to 100 lub 500 lei i wcale nie mam ochoty tego płacić. W górach śnieg, w dolinach klimat jak w marcu, słońce i krokusy, naprawdę coś im się pomyliło, albo to wcale nie były krokusy, tylko tak wyglądały. Sandra zniosła podróże bardzo dobrze, ja za to od wczoraj rzygam na zielono dalej niż widzę, resztę przypadłości przemilczę i mam nadzieję, że do to nie wirus i że nikt tego ode mnie nie złapie. Z tego wszystkiego w nocy śnili mi się cyganie porywający dzieci na lasso, więc to zrozumiałe, że budziłam się co pięć minut. Napiłabym się kawy, ale obawiam się że mój żołądek jej nie przyjmie. Niech ten tydzień przyniesie mi wiosnę, proszę.

PS. Mandat muszę zapłacić, 160 lei, ale jak zrobię to w ciągu 48 godzin to tylko połowę, czyli do przełknięcia.

PS.2. Zapomniałam Was poinformować, że w niedzielę nad ranem w Bukareszcie zatrzęsła się ziemia, 5,5 stopnia w skali Richtera, bujały się lampy i przesuwały łóżka, w górach nic nie było czuć, ale w mieście owszem. Teraz znowu wszyscy debatują nad tym, kiedy nastąpi kataklizm i czy będzie tak straszny, jak w siedemdziesiątym siódmym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz