poniedziałek, 29 lipca 2013

07/29/2013

Weekendowa przerwa w podawaniu lekarstw niczego nie zmieniła, myślę że przejażdżka motorówką i kąpiel w basenie też specjalnie nie pomogły, Sandra dalej kaszle, okej nie cały czas, ale jednak i nikt mi nie powie, że taki kaszel jest normalnym stanem rzeczy. Katar się skończył, gorączki brak, węzły chłonne okej, a rano potrafi zakasłać tak, że prawie wymiotuje, więc nazywajcie mnie histeryczką, ale wcale to nie jest śmieszne, jak ona tak robi. Tak więc, zaczęłam tydzień od wizyty u pediatry, która teraz twierdzi, że ten kaszel ma podłoże alergiczne, Franek się z nią nie zgadza, mówi że to lekka wersja kokluszu, prawdę pokażą wyniki badań krwi, ale do tego czasu powracamy do 5 ml Aeriusa dziennie. Pytałam w przedszkolu, mówią że nie kaszle, więc do przedszkola chodzi, mało tego przedszkolny lekarz potwierdza, że jest zdrowa jak ryba. Więc może to alergia? Zgłupieć można, słowo daję. Koklusz, wirus, alergia...Papier, nożyce, kamień. Tak się czuję właśnie. Wiem, że nic nie wiem, no i martwię się. Za tydzień jedziemy w góry, potem na kilka dni nad morze... a jak morze nie pomoże to pomoże może Gdańsk... tak mówiła moja mama. Lubiłam te jej wierszyki na każdą okazję, to były najśmieszniejsze rzeczy jakie ze mną robiła. A teraz boli mnie głowa i nie wiem, czy z upału, czy dlatego że się zryczałam w nocy, więc albo wypiję trzecią kawę, albo wezmę drugi panadol, żeby jakoś funkcjonować. TO będzie dobry tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz