środa, 24 lipca 2013

07/24/2013

Jest trochę tak, jak w tym dowcipie:
Kilka dni po przyjęciu, gospodarz rozmawia z jednym z gości:
- Wiesz, po waszej ostatniej wizycie zginęły nam z domu pieniądze...
- No co Ty, chyba nie myślisz, że to ktoś z nas...
- Skąd, pieniądze się znalazły, ale niesmak pozostał.

Ile czasu musi upłynąć? Nie wiem, ale jestem gotowa przyjąć to wszystko, na klatę. To tyle w kwestii Franka.

Mój stan psychiczny odbija się na poczynaniach kulinarnych, źle się dzieje. Zrobiłam wczoraj co prawda paprykę faszerowaną, ale wyszła zupełnie nijaka. Na dodatek wszystko ma jakąś goryczkę, nie wiem czy tylko ja ją czuję? Czy jest jakaś choroba, która objawia się permanentną goryczką? No bo czy brzoskwinie mogą mieć goryczkę?

Dzwoni moja mama, nie chce mi się gadać o niczym. Naprawdę super, że zrobiła dżemy. Co mnie to w ogóle obchodzi? Czy teraz będziemy się przerzucać poczuciem winy? Nie chcę tak, chcę się od tego uwolnić.

Jeżeli naprawdę chcemy coś w sobie zmienić, musimy zacząć od podstaw. (To złota myśl na teraz, chyba zalatuje Pozytywizmem...)

2 komentarze:

  1. ... troszeczkę :) Dobrze, że trochę lepiej. Buziaki
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aguś, tak... jak się osiągnie dno, to potem już tylko może być lepiej.

      Usuń