poniedziałek, 29 kwietnia 2013

04/29/2013

Okej lampki z tui zdjęte, ale całą sobotę siedział w pracy, a potem w domu przed komputerem do trzeciej. Wiem, jakby nie musiał, to by nie siedział, staram się być wyrozumiała, ale wkurwia mnie to... coraz bardziej.

Obejrzałam Lejdis, drugi raz, i tym razem mi się podobał.

Obiad wydałam z przytupem, szkoda tylko że zapomniałam o płatkach parmezanu do risotto... ale i tak były oklaski.


A ludziom to już wali na głowę naprawdę, no bo jak można napisać sobie na wizytówce, że jest się guru czegoś tam?

I kiedy fantazja, przestaje być tylko fantazją, a staje się pragnieniem?

2 komentarze:

  1. Nie mogę jakoś przemóc się i uznać Lejdis za coś innego niż tylko mierną imitację Testosteronu. Za dużo tam sztucznych kurew w kurwie, za mało spontaniczności. Fajny temat, zrealizowany bez polotu i sensu.

    To do fantazji, to wydaje mi się, że z pierwszym pierwiosnkiem przekucia jej w czyn-;)
    Ż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie takie samo miałam odczucie po pierwszym razie, ale mój sobotni stan umysłu sprawił, że te wszystkie latające kurwy były całkiem na miejscu, a nad polotem się nie zastanawiałam. Testosteron tak, ale i tak CIAŁA nie pobił.

      No ale jak to, z przekuciem w czyn? Jak czyn, to już nie pragnienie... Od fantazji do czynu daleka droga, od pragnienia do czynu już nie, bo fantazja może pozostać w sferze fantasmagoria, a pragnienia generalnie zaspokajamy, choć jak szybko zależy od determinacji.
      I dalej nie wiem, czy to jeszcze fantazja, czy już pragnienie...

      Usuń