piątek, 30 marca 2012

03/30/2012

Miałam plan... założę seksowną bieliznę, pończochy i płaszcz, i w takim stroju odbiorę Franka z lotniska, żeby coś się działo, żeby było inaczej, żeby wiedział, że mnie nie wypuszcza się z łóżka, nie tylko z domu, ale... ale Franek oznajmił mi, że już się umówił z ojcem, że go odbierze. No i plan poszedł się wietrzyć, najpierw pomyślałam... ale jak to??? kurwa mać!!! ale potem... Położyłam Sandrę spać, wypiłam kieliszek Chardonnay, potem drugi i przesiedziałam cały wieczór w dresie z iPadem na kolanach i było mi naprawdę dobrze.
Franek dotarł koło północy. Dostałam koszulkę, która wygląda tak, jakby jej ktoś nożyczkami odciął dekolt, ale chyba ją polubię. Przywiózł też pieprz i sól w takich gigantycznych młynkach, jakie mają w drogich restauracjach. Popatrzyłam na ich fallistyczne kształty i zapytałam, czy dając mi taki prezent chce mi powiedzieć, że wyjeżdża na dłużej, ale chyba nie zrozumiał aluzji. Dziś nic mi się nie śniło, to znaczy na pewno coś mi się śniło, ale nie pamiętam co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz