czwartek, 29 marca 2012

03/29/2012

Wczoraj wieczorem, już sama, kończąc butelkę kalifornijskiego białego wina, które mnie zresztą trochę rozczarowało nadmierną goryczką, myślałam, że właśnie kończę pewną znajomość. Okazało się jednak, że nie. Cieszę się. Franek wraca... i dobrze, ostatnio prowadzę z nim ożywione dialogi, niestety głównie w swojej głowie. Dziś w nocy znowu śniła mi się woda, coś jak nasz Hel, tylko cieplej i bardziej skaliście, jak to bylo... jakiś statek, kwiaty, domki na zboczu góry, niebieska bluza mojego towarzysza... i ja, zupełnie zabłąkana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz