czwartek, 19 stycznia 2012

01/19/2012

Wszystko dobrze, ale chyba jednak jestem nienormalna. Cieszę się, że mamy Emmę, jest dużo łatwiej naprawdę. I cieszę się, że znowu pracuję z biura. Ale... no właśnie, ale jestem zazdrosna, że to Ona, a nie ja, spędza cały dzień z Sandrą. Źle mi. Wiem, to bez sensu. Zupełnie jak Osioł z Fredry.

Ale żeby nie myśleć o głupotach, to mam do zaplanowania urodziny Sandry. Miało być skromnie, w najbliższym gronie, tort, rodzice, chrzestni, przyjaciele, no i wyszło... 23 dorosłe osoby plus my, plus ośmioro dzieci. Jutro przylatują moi rodzice, mama nastawiona na robienie ciast i bardzo dobrze, bo czymś muszę w końcu ich nakarmić. Menu mam proste, wodotrysków nie będzie, tylko perspektywa zakupów w sobotę mnie trochę przeraża, ale nie mam kiedy indziej. A no i tort muszę zamówić.

Na dodatek mamy lekkie jazdy z rodzicami Franka, bo tydzień temu mama miała wszepiony stymulator, wobec czego raz jest lepiej, raz gorzej. Generalnie to ma dosyć i najbardziej to by chciała, żeby wszyscy się od niej odpierdolili, więc strzela fochy, rozumiem ją doskonale, też miałabym po kokardki. Możecie sobie wyobrazić, że służba zdrowia w Rumunii śpiewająca nie jest. Okej nie ma karaluchów na ścianach, ale do standardów europejskich to jednak im trochę brakuje. No i każdy lekarz mówi jej co innego i co drugi dzień zmienia leki.

A propos służby zdrowia i Rumunii, od ostatniego piątku w Bukareszcie i kilku innych miastach, co wieczór zbierają się mieszkańcy, by wspólnie wyrażać swoje niezadowolenie z działań rządu. Ludzie chcą zmian, ale nikt ich nie słucha. Prezydent, który dotąd prawie codziennie pojawiał się w TV w każdych wiadomościach - milczy. Premier - gada od rzeczy. Protestujący są coraz bardziej wkurwieni i jeśli tak dalej pójdzie, to przestaną być pokojowi, chociażby po to, żeby zwrócić na siebie uwagę świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz